Służby brytyjskiego kontrwywiadu przegapiły "znaczącą" okazję do zapobieżenia zamachowi bombowemu w 2017 roku, do którego doszło po zakończeniu koncertu Ariany Grande w Manchesterze. W czwartek przedstawiono wnioski z dochodzenia.
22 maja 2017 roku Salman Abedi, urodzony w Manchesterze obywatel brytyjski libijskiego pochodzenia, zdetonował ładunek wybuchowy domowej roboty, gdy ludzie wychodzili z odbywającego się w hali Manchester Arena koncertu Ariany Grande. Oprócz sprawcy zginęły 22 osoby, w tym dwoje Polaków, a ponad 200 osób zostało rannych. Niespełna trzy tygodnie wcześniej starszy brat zamachowca został skazany na co najmniej 55 lat więzienia za współudział w zabójstwie 22 osób i usiłowanie zabicia kolejnych.
Stracona okazja
W czwartek szef zespołu dochodzeniowego John Saunders przedstawił raport z dochodzenia. Przekazał, że agenci brytyjskiego kontrwywiadu MI5 przegapili szansę na powstrzymanie ataku. - Zmarnowano znaczącą szansę na podjęcie działań, które mogły zapobiec atakowi - stwierdził w swoim trzecim i ostatnim raporcie dotyczącym zamachu z Manchesteru, najbardziej tragicznego w skutkach ataku w Wielkiej Brytanii od czasu zamachów w londyńskiej komunikacji miejskiej w lipcu 2005 roku.
Saunders przekazał także, że Abedi prawdopodobnie otrzymał wsparcie od kogoś z Libii. Stwierdzenie to przeczy ocenie MI5, którego służby podały, że nikt poza Abedim i jego bratem nie był zaangażowany w planowanie ataku. Mówił, że "prawdopodobne jest, że były inne osoby, które były świadomie zaangażowane w zamach bombowy, nawet jeśli mogli nie znać wszystkich szczegółów". Zaznaczył jednak, że na podstawie zgromadzonych dowodów nie jest możliwe określenie, kto mógł to być.
W dalszej części Saunders zwracał uwagę, że "agresywni islamscy ekstremiści należą do niewielkiej grupy". Wyjaśniał, że do radykalizacji Abediego przyczyniło się "wiele czynników", w tym pochodzenie, ekstremistyczne poglądy rodziców Ramadana i Samii oraz udział w walkach w Libii.
"Obciążające" ustalenia
"Ustalenia śledztwa w sprawie MI5 są obciążające" - skomentowało BBC. Jak wyjaśniono, między innymi z uwagi na to, że agenci "na kilka miesięcy przed atakiem otrzymali dwie informacje wywiadowcze, które były bardzo istotne dla przebiegu wydarzeń". Nie uściślono jednak, o jakie informacje chodzi. Wymieniono jedynie, że pierwsza z nich powinna zostać udostępniona jednostce antyterrorystycznej, a na temat drugiej funkcjonariusz MI5 miał sporządzić raport w dniu, kiedy informację tę oceniono, jednak nie zrobił tego.
Richard Scorer, prawnik reprezentujący 11 rodzin, które w ataku straciły bliskich, skomentował, że wnioski przedstawione w raporcie są nie do przyjęcia. - W wyniku tych niepowodzeń utracono realną możliwość zapobieżenia temu atakowi. To dla nas druzgocący wniosek - przyznał.
Poprzednie raporty zespołu Saundersa wskazywały na poważne niedociągnięcia i błędy w zabezpieczeniach obiektu. Ujawniły również, że jedna z ofiar prawdopodobnie przeżyłby zamach, gdyby reakcja służb ratowniczych była prawidłowa.
Dzień, który zmienił Manchester
W pobliżu miejsca ataku tamtej tragicznej nocy była reporterka BBC Gem O'Reilly. Opisując dzisiejsze informacje, wspomniała, że 22 maja 2017 roku był "dniem, w którym Manchester się zmienił". "Miasto, które obracało się wokół muzyki i gwaru, zostało całkowicie dotknięte tym niszczycielskim atakiem" - przyznała.
Źródło: Reuters, BBC, CNN
Źródło zdjęcia głównego: Jeff J Mitchell/Getty Images