Blisko cztery miesiące po przewrocie wojskowym w Hondurasie nowa władza nadal nie jest uznawana przez żaden inny kraj. Dodatkowe problemy sprawia jej Waszyngton, który właśnie cofnął wizy już trzeciej grupie przedstawicieli honduraskiego rządu.
Rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Stanu, Gini Staab, informując o tej decyzji nie podała jednak, ilu osobom cofnięto wizy. Z pewnością są to jednak urzędnicy stojący niżej w hierarchii niż poprzednie dwie grupy. Oznaczałoby to, że funkcjonariusze coraz niższego szczebla objęci są sankcjami.
Media w Ameryce Łacińskiej komentują decyzję w sprawie wiz jako reakcję Waszyngtonu na postawę honduraskiego prezydenta de facto Roberto Michelettiego i sygnał, że Stany Zjednoczone nie zmienią swego stanowiska wobec przewrotu w Hondurasie.
Zelaya albo nic
Tymczasem Micheletti odrzuca jedyne rozwiązanie, jakim jest dla jego rozmówców przywrócenie do władzy konstytucyjnego prezydenta Manuela Zelayi, który przebywa w stolicy Hondurasu w ambasadzie Brazylii.
Waszyngton i Organizacja Państw Amerykańskich (OPA) wysuwają powrót Zelayi jako warunek uznania legalności wyborów prezydenckich, które powinny się odbyć w styczniu przyszłego roku.
OPA ostrzega
Dotychczas żaden kraj świata nie uznał rządu Michelettiego, a OPA ostrzega Tegucigalpę, że wybory w kraju kontrolowanym przez władze powstałe w wyniku przewrotu nie zostaną uznane przez Amerykę i świat.
Dialog z Tegucigalpą - oświadczył w środę przebywający w Waszyngtonie przewodniczący OPA Jose Miguel Insulza - jest w impasie, ponieważ Micheletti "wciąż próbuje uzyskać uznanie przez społeczność międzynarodową skutków zamachu stanu z 28 czerwca".
Źródło: PAP