Wadim Tituszko, mężczyzna od nazwiska którego zaczęto nazywać młodych chuliganów opłacanych przez władze do bójek z opozycją, dzisiaj żałuje swojego zachowania. - Wsparłbym Euromajdan - zadeklarował w rozmowie z ukraińskimi mediami.
Tituszko zyskał złą sławę po tym, jak wiosną 2013 roku na oczach milicji pobił dwójkę dziennikarzy. Zdaniem opozycji "tituszki" to dresiarze działający na zlecenie władz, opłaceni i przywiezieni do Kijowa z prowincji, by sprowokować konflikt między milicją a uczestnikami protestów na kijowskim Majdanie Niepodległości.
"Wsparłbym Euromajdan"
Ukraiński Kanał 1+1 odwiedził Tituszkę w Białej Cerkwii, gdzie mieszka. Miejscowość jest położona ok. 80 km od Kijowa. O spotkaniu pisze Biełsat.
- Chciałbym pojechać i wesprzeć (tych - red.) ludzi. Tak bez prowokacji, bez niczego. Wsparłbym Euromajdan - powiedział w rozmowie z dziennikarzami.
Komentując wydarzenia na Euromajdanie, potępił działania Berkutu i symbolicznie porąbał kawałek drewna, który ma zostać przekazany protestującym na Placu Europejskim w Kijowie.
Pobicie dziennikarzy
W rozmowie z Kanałem 1+1, Wadim Tituszko odniósł się też do niechlubnych wydarzeń z maja 2013 roku. Powiedział, że za pobicie opozycjonistów otrzymał od władz zapłatę w wysokości 250 hrywien. Podkreślił jednak, że czuje żal, bo stał się narzędziem w rękach innych.
Całe zajście nagrały włączone kamery telewizyjne, więc prokuratura dysponowała niezbitymi dowodami na winę Tituszki. Biełsat przypomina, że chłopak dostał karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu oraz zakaz uczestnictwa w politycznych akcjach.
Odtąd chuliganów - młodych, wysportowanych chłopaków w dresach - opłacanych przez władze zaczęto nazywać od nazwiska skazanego. "Tituszki" pojawiali się na akcjach Antymajdanu w Kijowie. Bywało jednak, że koordynatorzy protestów nie wypłacali pieniędzy, dlatego często dochodziło do dezercji, nawet przejścia na stronę Majdanu.
Autor: pk/jk / Źródło: Biełsat, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Vlad Sobel | Ivan Bandura