W Afganistanie nie trwa wojna, a przynajmniej nie biorą w niej udziały niemieccy żołnierze. Zdaniem ministra obrony RFN Franza Josefa Junga, "wojna" to złe określenie, ale nie wszyscy Niemcy się z nim zgadzają.
- Gdybyśmy mówili tylko o wojnie, oznaczałoby to koncentrowanie się na działaniach militarnych. I dokładnie to byłoby błędem - ocenił Jung. - To nie jest wojna. Talibowie chcą, byśmy tak nazywali naszą misję - dodał Jung w rozmowie z telewizją N24.
Minister podkreślił, że, by zyskać zaufanie
Gdybyśmy mówili tylko o wojnie, oznaczałoby to koncentrowanie się na działaniach militarnych. I dokładnie to byłoby błędem (...) To nie jest wojna. Talibowie chcą, byśmy tak nazywali naszą misję Franz Josef Jung
Może jednak trwa wojna?
O tym, że Niemcy prowadzą wojnę przekonany jest jednak parlamentarny pełnomocnik ds. sił zbrojnych Reinhold Robbe. W kilku wywiadach zarzucił on rządowi RFN, że stara się ukryć przed społeczeństwem ten fakt.
- Należy uświadomić obywatelom konieczność tej misji oraz potyczek, w których biorą udział żołnierze - ocenił w rozmowie z dziennikiem "Bild". Jego zdaniem, Kościoły, związki zawodowe, przedstawiciele gospodarki powinni zabrać głos w tej sprawie i pomóc budować poparcie społeczne dla niemieckiej armii.
- Sami żołnierze mają poczucie, że prowadzą wojnę - przekonywał z kolei w radiu RBB przewodniczący Związku Bundeswehry Urlich Kirsch.
Giną niemieccy żołnierze
Sam Jung przyznał jednak, że na względnie spokojniejszej północy Afganistanu, szczególnie w promieniu 25 km od miasta Kunduz, sytuacja stała się znacznie bardziej niebezpieczna.
We wtorek w rejonie Kunduzu zginęło trzech niemieckich żołnierzy. Patrol Bundeswehry wdał się w walkę w odległości około sześciu kilometrów od miejsca stacjonowania niemieckiego Prowincjonalnego Zespołu Odbudowy (PRT).
Kołowy transporter opancerzony, którym jechali trzej żołnierze, wpadł do rowu z wodą w trakcie manewru unikowego i wywrócił się do góry kołami. Dwaj żołnierze ponieśli śmierć na miejscu, a trzeci zmarł po nieskutecznych próbach reanimacji.
Coraz więcej ataków
Jak informuje w środę dziennik "Sueddeutsche Zeitung" od miesięcy zaostrzają się ataki talibów na siły niemieckie, Niemal codziennie rakiety spadają na bazę Prowincjonalnego Zespołu Odbudowy (PRT) w Kunduzie oraz dochodzi do ostrzałów patroli.
- Od kilku tygodni ataki te mają nową jakość. Dotychczas rebelianci stosowali metodę "hit and run" [uderzenie i ucieczka - red.], lecz obecnie wdają się w regularne potyczki - zauważa gazeta.
Ale - jak pisze - także Bundeswehra zmieniła taktykę i podejmuje walkę z napastnikami. Możliwie najszybciej na pomoc zaatakowanym patrolom wysyłane są dodatkowe siły. Coraz częściej prosi także o wsparcie amerykańskich samolotów bojowych.
Niespokojna sytuacja na północy Afganistanu skłoniła polityków w Berlinie do rozważań, czy kontyngentu Bundeswehry nie należałoby wyposażyć w ciężkie uzbrojenie - nawet w czołgi i artylerię.
Bundeswehra ma rezerwy
Według niemieckiego ministra obrony dowództwo dysponuje rezerwami, aby w razie potrzeby wzmocnić kontyngent Bundeswehry. W regionie Kunduzu stacjonuje obecnie 1100 niemieckich żołnierzy. W całym Afganistanie - 3720.
Źródło: PAP