Gdy usłyszeliśmy krzyk, na początku pomyśleliśmy, że to jedno z dzieci, a potem usłyszeliśmy drugi krzyk i później: pomocy, pomocy, pomocy, pomocy - tak mord na wyspie Jersey opisują świadkowie. W niedzielę zginęło sześcioro Polaków, członków dwóch rodzin. Sprawca to także Polak.
- Jeden z moich przyjaciół wyjrzał przez okno i powiedział "chłopaki, chyba widziałem biegającego dookoła faceta". W tym momencie zbiegliśmy na dół i otworzyliśmy drzwi frontowe, a na ziemi leżała dziewczyna w kałuży krwi - opowiada Bryan Oges.
- Była tam druga dziewczyna, która starała się udzielić jej pierwszej pomocy; skoncentrowaliśmy się na dziewczynie, starając się ją obudzić i sprawić, by ciągle do nas mówiła - dodał naoczny świadek.
Wtedy jeden z mężczyzn zobaczył, jak mężczyzna goni i dopada inną kobietę. - Gdy się zbliżyliśmy zdaliśmy sobie sprawę, że facet miał nóż i nie bije tej kobiety, raczej pcha ją nożem - mówił Oges.
Co stało się wcześniej? Wciąż nie jest do końca jasne. Wiadomo, że zawiadomiona została policja, sprawca uciekł, a później najprawdopodobniej próbował odebrać sobie życie. Przeszedł już operacje i pilnowany przez policję znajduje się w lokalnym szpitalu.
"Zostały zabite dwie siostry"
Wśród sześciu osób zabitych w niedzielę na brytyjskiej wyspie Jersey są najprawdopodobniej dwie siostry - powiedział PAP dyżurny ambasady RP w Londynie. Według brytyjskiej agencji PA, napastnik Damian R. (telewizja SKY News podała nazwisko mężczyzny) zabił swoją byłą żonę. Według kolegów mężczyzny, którzy nie chcieli wystąpić przed kamerą, miał on problemy psychiczne. Od dawna cierpiał na depresję. Próbował miesiąc temu popełnić samobójstwo - połknął kilkadziesiąt tabletek antydepresantów. Wyszedł ze szpitala po 24 godzinach.
Lokalna policja potwierdziła, iż ofiary to cztery osoby pochodzenia polskiego przebywające na Jersey. Dwie kolejne zabite osoby z drugiej rodziny - kobieta i dziewczynka - mają, można powiedzieć, pochodzenie polskie, a właściwie matka ma pochodzenie polskie. Kobieta urodziła się w mieszanej polsko-brytyjskiej rodzinie. Wszystko wskazuje na to, że zostały zabite dwie siostry Dyżurny ambasady polskiej w Londynie
"Najkrwawsze zabójstwo"
Według brytyjskiej agencji Press Association (PA), 30-letni Polak zabił w niedzielę po południu swoją byłą żonę, dwójkę dzieci i teścia, a także kobietę oraz dziewczynkę z zaprzyjaźnionej rodziny. Dziennik "Guardian" podał, że zabite dzieci napastnika to sześcioletnia dziewczynka i 18-miesięczny chłopiec. - Jest to najkrwawsze zabójstwo w historii wyspy - podkreśla lokalna policja.
- Napastnik próbował po dokonaniu czynu popełnić samobójstwo - mówił w niedzielę wieczorem kierownik wydziału konsularnego ambasady RP Dariusz Adler. 30-latek z obrażeniami trafił do szpitala i przeszedł operację. Według "Guardiana" jego stan jest stabilny. Policja jeszcze go nie przesłuchała. Policja podała, że cztery ofiary znaleziono wewnątrz mieszkania w St. Helier, a dwie przed budynkiem.
Jest to najkrwawsze zabójstwo w historii wyspy Lokalna policja
Zbyt wcześnie by podać motyw
Nadinspektor Stewart Gull podkreślił, że jest zbyt wcześnie, by podać motyw zbrodni. Wcześniej Adler powiedział, że prawdopodobnie były nim kłopoty rodzinne.
Do zabójstwa doszło w niedzielę. Policja dostała zgłoszenie ok. godz. 15 czasu lokalnego (godz. 16 czasu polskiego).
Na Jersey, zamieszkanej przez ok. 90 tys. ludzi, żyje od 3 tys. do 5 tys. Polaków.
Źródło: Reuters