W stolicy USA, Waszyngtonie, doszło do katastrofy lotniczej. Samolot pasażerski linii American Airlines zderzył się z wojskowym śmigłowcem Black Hawk i spadł do rzeki Potomak obok lotniska imienia Ronalda Reagana. Szef straży pożarnej Dystryktu Kolumbii poinformował o wyłowieniu 28 ciał. Dodał, że akcja z ratowniczej została przemianowana w poszukiwawczą. Według CBS News nurkowie wyłowili jedną z czarnych skrzynek.
- W nocy ze środy na czwartek czasu polskiego (środa wieczór w Stanach Zjednoczonych) doszło do zderzenia samolotu pasażerskiego ze śmigłowcem wojskowym.
- Do zderzenia doszło w aglomeracji Waszyngtonu, nieopodal lotniska imienia Ronalda Reagana. Maszyna spadła do rzeki Potomak.
- Na pokładzie samolotu pasażerskiego znajdowało się 60 pasażerów i czterech członków załogi. Śmigłowcem leciało trzech żołnierzy.
- Szef straży pożarnej Dysktryktu Kolumbii poinformował o wyłowieniu 28 ciał pasażerów samolotu i śmigłowca.
- Prezydent Donald Trump został poinformowany o "strasznym wypadku". W mediach społecznościowych napisał, że katastrofie "można było zapobiec".
- Sekretarz obrony Pete Hegseth przekazał, że armia i departament obrony wszczęły dochodzenie w sprawie.
- Akcja ratownicza zmieniła się na poszukiwawczą.
- CBS News podało, że grupa nurków wyłowiła jedną z czarnych skrzynek samolotu.
Federalna Administracja Lotnictwa USA (FAA) poinformowała, że samolot pasażerski Bombardier CRJ-700 linii American Airlines obsługujący loty regionalne, który wyleciał z miejscowości Wichita w stanie Kansas, zderzył się ze śmigłowcem w pobliżu lotniska w Waszyngtonie.
Śmigłowiec Black Hawk należał do amerykańskiej armii. Pentagon potwierdził, że maszyna stacjonowała w Fort Belvoir w Wirginii. Według ustaleń CNN miała odbywać lot szkoleniowy.
American Airlines poinformowało, że na pokładzie samolotu znajdowało się 60 pasażerów i czterech członków załogi. Wojskowym śmigłowcem leciało trzech żołnierzy - podał Reuters, powołując się na amerykańskiego urzędnika.
Amerykańska krajowa organizacja, zajmująca się łyżwiarstwem figurowym podała, że na pokładzie samolotu byli między innymi łyżwiarze figurowi, ich trenerzy i rodziny. Wracali z obozu zorganizowanego w ramach zawodów w Wichita. "Jesteśmy zdruzgotani tą niewypowiedzianą tragedią" - przekazała organizacja.
Według Reutersa, w maszynie znaleźli się m.in. byli mistrzowie świata z 1994 roku Jewgienija Sziszkowa i Wadim Naumow.
Wyłowiono 28 ciał
CBS News w czwartek przed południem czasu polskiego podało, że grupa nurków wyłowiła jedną z dwóch czarnych skrzynek pasażerskiego samolotu. Reuters w czwartek po południu przekazało, że burmistrzyni Dystryktu Kolumbii Muriel Bowser potwierdziła, że są ofiary śmiertelne.
Szef straży pożarnej Dystryktu Kolumbii John A. Donnelly powiedział, że ciała 27 pasażerów samolotu i jednego pasażera śmigłowca zostały wyłowione, a akcja z ratowniczej została przemianowana w poszukiwawczą. - Uważamy, że nie ma już nikogo, kto mógłby przeżyć - przekazał.
Nowy sekretarz transportu USA Sean Duffy podczas konferencji odniósł się do wpisu prezydenta Trumpa w mediach społecznościowych, w którym stwierdził, że katastrofie "można było zapobiec". - Poczekamy na całość informacji, które powinny spłynąć, natomiast (...) czy można było temu zapobiec? Tak, absolutnie - powiedział sekretarz.
Zaznaczył, że zarówno CRJ-700, jak i śmigłowiec Black Hawk odbywały w czwartek lot "według regularnego schematu".
Jacek Wawrzynek z Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych powiedział w TVN24, że o tej porze roku woda w Potomaku ma temperaturę 4-5 stopni Celsjusza. W takim przypadku hipotermia, jak wyjaśnił, rozwija się "w ciągu kilku minut".
W środę wieczorem lotnisko poinformowało, że wszystkie starty i lądowania zostały wstrzymane. Poźniej podjęto decyzję o wznowieniu pracy lotniska od godziny 11 czasu lokalnego (godzina 17 w Polsce).
Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu przekazała, że zbiera więcej informacji na temat zdarzenia.
Trump: tej katastrofie można było zapobiec
Prezydent USA Donald Trump przekazał, że został poinformowany o "strasznym wypadku". Zapewnił, że monitoruje sytuację i przekaże szczegółowe informacje, gdy tylko się pojawią. "Niech Bóg błogosławi ich dusze (ofiar katastrofy - red.). Dziękujemy za niesamowitą pracę wykonaną przez naszych ratowników" - czytamy w pierwszym oświadczeniu Białego Domu.
Trump odniósł się do zdarzeń w Waszyngtonie również w osobnym poście na swoim portalu społecznościowym Truth Social.
"Samolot był na idealnej i rutynowej linii podejścia do lotniska. Śmigłowiec leciał prosto na samolot przez dłuższy czas. NOC JEST POGODNA, światła samolotu się świeciły, dlaczego śmigłowiec nie wzniósł się ani nie opadł, ani nie skręcił? Dlaczego wieża kontroli lotów nie powiedziała śmigłowcowi, co ma robić, zamiast pytać, czy widzieli samolot? To zła sytuacja, której można było zapobiec" - napisał.
Sekretarz obrony Pete Hegseth przekazał, że armia i departament obrony natychmiast wszczęły dochodzenie. "Absolutnie tragiczne. Wysiłki ratunkowe i poszukiwania trwają. Modlitwy za wszystkie dotknięte dusze i ich rodziny" - napisał na portalu X. Potwierdził też doniesienia, że wojskowy śmigłowiec, który zderzył się z pasażerskim Bombardierem, wykonywał lot szkoleniowy z Fortu Belvoir.
Gubernator Wirginii Glenn Youngkin powiedział, że w odpowiedzi na katastrofę zmobilizowano ratowników z północnej Wirginii, Waszyngtonu i Maryland. "Proszę wszystkich, aby modlili się za pasażerów, załogi, ich rodziny i odważnych ratowników" - napisał w poście na portalu x.
Lotnisko Ronalda Reagana w Waszyngtonie
Na miejscu katastrofy jest korespondent "Faktów" TVN Marcin Wrona. - Widać na pasie lotniska służby ratunkowe, między nami a lotniskiem znajduje się rzeka Potomak. To właśnie do Potomaku wpadł ten samolot, który podchodził do lądowania na lotnisku od strony Mount Vernon, od strony stanu Maryland - relacjonował na antenie TVN24.
Podkreślił, że lotnisko Ronalda Reagana w Waszyngtonie jest małe, ale panuje na nim bardzo duży ruch. - Samolot leciał z miasta Wichita w stanie Kansas, podchodził do lądowania na lotnisku Reagana, to jest bardzo ważna informacja. To jest małe lotnisko, które ma jeden pas główny do przyjmowania samolotów odrzutowych i taki ukośny, bardzo krótki pas, z którego startują, na którym lądują tylko i wyłącznie samoloty turbośmigłowe - wyjaśnił.
- Co więcej, za każdym razem, gdy ląduje się na tym lotnisku, trzeba się przygotować na bardzo gwałtowne hamowanie. Tak krótki jest ten pas. Piloci od razu wrzucają przeciwciąg, od razu bardzo mocno hamują, żeby wyrobić się, mówiąc kolokwialnie, przed końcem tego pasa. Paręnaście kilometrów stąd znajduje się baza Fort Belvoir (z której startował śmigłowiec wojskowy - red.) - mówił.
Źródło: Reuters, PAP, BBC, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPAPAP/EPA/JIM LO SCALZO