Samolot niemal wleciał w kilka innych. Pokazano zdjęcia z lotniska

30 metrów zabrakło do wielkiej katastrofy. Animacja
30 metrów zabrakło do wielkiej katastrofy. Animacja
tvn24.pl, Google Earth Pro
Do zdarzenia doszło 7 lipca na lotnisku w San Franscicotvn24.pl, Google Earth Pro

7 lipca na lotnisku w San Francisco o mały włos samolot Air Canada nie wylądował na kilku innych. Z opublikowanych w środę danych i fotografii wynika, że został on poderwany znad ziemi na wysokości zaledwie 18 metrów, a od katastrofy dzieliło maszyny jeszcze mniej, niż dotąd przypuszczano.

Piloci kanadyjskiego airbusa A320 o numerze lotu ACA-759 podchodzili 7 lipca przed północą do lądowania w San Francisco. Do ostatnich sekund byli pewni, że lecą dobrze. Dopiero kiedy tuż przed sobą dostrzegli światła innych maszyn i usłyszeli ostrzeżenia ich pilotów, poderwali maszynę do góry.

O włos od tragedii

Udostępnione w środę nowe informacje Narodowego Biura Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) oraz zdjęcia z lotniska w San Francisco pokazują, jak niewiele brakowało, by doszło do gigantycznej katastrofy.

Maszyna Air Canada podchodziła do lądowania. Jeden z dwóch pasów startowych był w remoncie i miał wyłączone oświetlenie. W związku z tym pilot prawdopodobnie uznał drogę kołowania za pas startowy (i lądowania), jednak znajdowały się na niej cztery inne, pełne ludzi maszyny. Piloci w ostatniej chwili poderwali samolot do góry, gdy znajdowali się na wysokości zaledwie 18 metrów nad ziemią.

To niemal tyle samo, ile ma wysokości stojący na ziemi samolot. Dzięki gwałtownej reakcji piloci zdołali jednak minąć czekające na start maszyny. Według wstępnych informacji udostępnionych w połowie lipca, airbus Air Canada przeleciał jednak zaledwie 30 metrów nad dwoma pierwszymi samolotami.

To by była "największa katastrofa lotnicza"

Na pokładzie lądującego airbusa było łącznie 180 osób. Nie podano, ile przebywało ich w maszynach stojących na ziemi. Były to jednak dwa boeing B787 dreamliner, jeden B737 i jeden airbus A340. W zależności od wersji, w tych pierwszych może usiąść nawet 250-330 osób, w drugim od 100 do niemal 200, a w A340 około 300.

Nawet licząc ostrożnie i zakładając, że nie były one pełne, mogło to być więc blisko 1000 osób. W związku z tym media w Kanadzie i USA pisały w połowie lipca o potencjalnie "największej katastrofie lotniczej w historii".

Nikomu nic się nie stało, jednak amerykańska Federalna Administracja Awiacji (FAA) zakwalifikowała wydarzenie jako "poważny incydent" i wszczęła śledztwo, podobnie jak służby kanadyjskie.

Do katastrofy lotniczej w San Francisco było bliżej niż sądzono
Do katastrofy lotniczej w San Francisco było bliżej niż sądzonoNTSB

Utracony zapis rozmów

Nie wiadomo, w jaki sposób piloci pomylili pas startowy (i lądowania) z drogą kołowania. Utracone zostały także nagrania z ich kabin, ponieważ samolot następnego dnia rano ruszył w kolejny rejs i nadpisane zostały tam dane zbierane przez jego rejestratory.

Kiedy wszystko działa jak należy, pas startowy i droga kołowania są wyraźnie odmiennie oświetlone. Wiadomo, że piloci kanadyjskiej maszyny byli bardzo doświadczeni - jego kapitan miał wylatanych ponad 20 tysięcy godzin, a drugi pilot około 10 tysięcy godzin. Poinformowano także, że wieża kontroli lotów nie widziała, że lądująca maszyna znajduje się na kursie kolizyjnym, ponieważ zbyt zboczyła z kursu, by uwzględnił ją system radarowy chroniący przed kolizjami na pasie startowym.

Podobne incydenty zdarzały się już w przeszłości. W 2006 roku samolot ze 154 osobami na pokładzie wylądował na drodze kołowania lotniska Newark. Stało się to niedługo po zmroku. W efekcie zmieniono niektóre przepisy i organizację lotniska.

"Poważny incydent" podczas lądowania w San Francisco | tvn24.pl/Google Earth

Autor: mm/adso/jb / Źródło: CBS News, NTSB, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego:  | NTSB