W Nowym Jorku na stacji metra na Brooklynie doszło do ataku. 16 osób zostało rannych, a 10 z nich ma rany postrzałowe - poinformowała policja. W metrze znaleziono również granaty dymne. Pierwsze doniesienia lokalnych mediów o znalezionych na miejscu zdarzenia ładunkach wybuchowych nie potwierdziły się. Rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki przekazała, że prezydent Joe Biden został poinformowany o przestępstwie. Dodała, że Biały Dom jest gotowy "zaoferować wszelką pomoc".
Do ataku doszło na stacji metra na nowojorskim Brooklynie, około godz. 8.30 rano (14.30 w Polsce).
Jak podała policja, funkcjonariusze zostali wezwani w związku z alarmem pożarowym, ale kiedy dotarli na stację metra, odkryli, że postrzelonych zostało kilka osób.
Nowojorska straż pożarna i policja przekazywały w pierwszych doniesieniach, że rannych zostało 13 osób, a rany postrzałowe miało co najmniej pięć z nich.
Po około trzech godzinach od ataku, około godz. 12. (18. w Polsce), policja i straż pożarna potwierdziły, że w wyniku ataku rannych zostało 16 osób. 10 z nich ma rany postrzałowe. Pięć osób jest w stanie krytycznym.
Komisarz Keechant Sewell, szefowa nowojorskiego departamentu policji, poinformowała zaś, że motywy sprawcy nie są znane, ale sprawa nie jest badana jako akt terroryzmu. Zapewniła, że w metrze nie ma materiałów wybuchowych.
Relacjonowała również, jak przebiegał atak. Mówiła, że mężczyzna, który miał na sobie maskę gazową, wyjął z plecaka kanister i go otworzył. Wtedy wagon zaczął wypełniać się dymem. Następnie otworzył ogień do pasażerów i ludzi stojących na peronie.
Przekazała też, że sprawcą był czarnoskóry mężczyzna ubrany w zieloną kamizelkę budowlaną i szarą bluzę. Uciekł z miejsca zdarzenia i nadal jest na wolności. Wcześniej podawano informację, że napastnik w czasie ataku miał na sobie pomarańczową kamizelkę i maskę gazową.
Podczas wieczornej konferencji prasowej policja poinformowała, że zidentyfikowała przebywającego wciąż na wolności mężczyznę, który "jest przedmiotem zainteresowania".
Policja: nie znaleziono aktywnych urządzeń wybuchowych
Lokalne media przekazywały pierwotnie informacje o tym, że w metrze znaleziono niezdetonowane ładunki wybuchowe. Jak się okazało, były to granaty dymne.
Policja podkreśliła, że na miejscu nie znaleziono żadnych aktywnych urządzeń wybuchowych. Zaapelowano o trzymanie się z dala od miejsca zdarzenia, a do wszelkich świadków o kontakt z policją.
Korespondent "Faktów" TVN Marcin Wrona przytoczył relację kobiety, która - jak mówił - była świadkiem zdarzenia. Według niej sprawca miał rzucić na peron obiekt w kształcie cylindra, który iskrzył. Następnie miał pojawić się dym, a potem paść strzały.
Ruch pociągów został wstrzymany w obu kierunkach.
Reakcje władz. Joe Biden poinformowany o zdarzeniu
Rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki napisała na Twitterze, że prezydent USA Joe Biden "został poinformowany o najnowszych wydarzeniach dotyczących strzelaniny w nowojorskim metrze". "Starszy personel Białego Domu jest w kontakcie z burmistrzem Adamsem i komisarz policji Sewell, aby w razie potrzeby zaoferować wszelką pomoc" - zapewniła.
Także gubernator Nowego Jorku Kathy Hochul napisała, że została poinformowana o sprawie. Dodała, że będzie współpracować między innymi z policją, by przekazywać aktualne informacje.
Według rzecznika Departamentu Sprawiedliwości, również prokurator generalny Merrick Garland monitoruje sytuację.
Źródło: Reuters, CNN, PAP, ABC News
Źródło zdjęcia głównego: 2022 Cable News Network All Rights Reserved