Każdy ma swoją wersję wydarzeń, ale po śmierci kolejnych mieszkańców Chicago znów padają pytania, czy policjanci nie pociągają za spust zbyt często i bez zastanowienia. Materiał "Faktów z Zagranicy".
Zginął czarnoskóry nastolatek i matka pięciorga dzieci. W Chicago po raz kolejny w tym roku policja i burmistrz są na cenzurowanym, bo mieszkańcy oskarżają służby o nadużywanie przemocy wobec podejrzanych i zatrzymywanych osób.
Zginął nastolatek i przypadkowa osoba
W miniony weekend policja pojawiła się przed domem, w którym mieszkał 19-latek, po telefonie jego ojca. Ten wezwał funkcjonariuszy, bo syn miał mu grozić kijem baseballowym.
Gdy policjanci pojawili się na miejscu, ojciec poprosił sąsiadkę, będącą świadkiem rodzinnej awantury, o otworzenie policji drzwi. Według świadków, gdy ta do nich podeszła i zaczęła je otwierać, padły strzały.
Kobieta zginęła "przypadkowo", jak twierdzi policja, bo funkcjonariusze widzieli już wtedy wybiegającego zza jej pleców z kijem baseballowym nastolatka. Ich zdaniem, chciał on zaatakować policjantów, a kobieta stała na linii ognia. Osierociła piątkę dzieci.
Czarnoskóry 19-latek został trafiony siedem razy: nie zdążył dobiec do policjantów i bezpośrednio im zagrozić.
Fala protestów w Chicago
Na początku grudnia przez Chicago przetoczyła się fala protestów po ujawnieniu nagrania z jednego z zatrzymań policji. Pokazano na nim jak policjant Jason Van Dyke oddaje 16 strzałów i zabija 17-letniego Laquana McDonalda, który miał przy sobie jedynie krótki nóż. Strzały padały w kierunku czarnoskórego nastolatka nawet wówczas, gdy ten leżał już na chodniku i prawie się nie ruszał.
Po tej sprawie departament sprawiedliwości USA wszczął federalne śledztwo w sprawie przestrzegania praw obywatelskich przez policję w Chicago, by wyjaśnić, czy zastrzelenie czarnego nastolatka było pojedynczym incydentem czy też przejawem szerszej dyskryminacji, którą stosuje wobec mniejszości miejscowa policja.
Chicago to jedno z najniebezpieczniejszych miast Stanów Zjednoczonych. Jak podaje "Chicago Tribune", od 1 stycznia do 27 grudnia 2015 r. w aglomeracji Chicago zginęło lub zostało rannych w wyniku postrzałów z broni palnej prawie trzy tysiące osób.
Autor: adso,mm / Źródło: TVN24 Biznes i Świat