Michael Cohen, były osobisty prawnik Donalda Trumpa, zgodził się publicznie zeznawać przed komisją nadzoru Izby Reprezentantów USA. Jak poinformowała w czwartek komisja, Cohen stanie przed nią 7 lutego.
Szerokie kompetencje komisji nadzoru w zakresie kontroli nad działaniami rządu i władzy ustawodawczej czynią z niej jedną z najbardziej wpływowych i potężnych komisji śledczych w amerykańskim Kongresie. Cohen wyjaśnił, że przyjął zaproszenie do złożenia przed nią zeznań, gdyż chce przedstawić "pełny i wiarygodny opis wydarzeń, które miały miejsce". "Moim dalszym obowiązkiem jest współpraca i udzielenie Amerykanom odpowiedzi" - przekazał w oświadczeniu.
Może zaszkodzić Trumpowi
Jak zauważa "The New York Times", zeznanie Cohena przed komisją Izby Reprezentantów może zaszkodzić Trumpowi. Zostanie złożone pod przysięgą i będzie transmitowane w amerykańskiej telewizji.
Jako bliski współpracownik prezydenta USA, a wcześniej nowojorskiego dewelopera, Cohen może mieć istotną wiedzę na temat wydarzeń, będących przedmiotem śledztwa specjalnego prokuratora Roberta Mullera w sprawie tzw. Russiagate oraz dochodzenia prokuratury w Nowym Jorku w sprawie fałszerstwa wyborczego. Chodzi o opłacanie w czasie kampanii wyborczej milczenia kobiet, które miały mieć romanse z Trumpem - zaznacza amerykański dziennik.
W czwartek okazało się, że mogą pojawić się ograniczenia w kwestii informacji, które Cohen będzie mógł ujawnić w związku z trwającym śledztwem. Szef komisji nadzoru Elijah Cummings z Partii Demokratycznej ostrzegł, że były prawnik Trumpa najprawdopodobniej nie otrzyma zgody od specjalnego prokuratora Roberta Mullera, by ujawniać kwestie związane z Rosją.
Kluczowa postać w śledztwie
Michael Cohen uważany jest za kluczową postać w śledztwie prokuratora specjalnego Roberta Muellera w sprawie ingerencji Rosji w wybory prezydenckie w 2016 roku oraz możliwej zmowy między władzami na Kremlu a sztabem Donalda Trumpa i możliwego utrudniania pracy wymiarowi sprawiedliwości.
- Chcę podziękować Michaelowi Cohenowi za wyrażenie zgodny na złożenie zeznań przed komisją nadzoru Izby Reprezentantów - powiedział Cummings. - Będzie mieć szansę opowiedzieć swoją wersję historii, a my będziemy mieć okazję zadać mu pytania - dodał kongresman.
Po listopadowych wyborach demokraci mają większość w Izbie Reprezentantów.
- To wcale mnie nie martwi - stwierdził w czwartek prezydent USA, gdy podczas wizyty w Teksasie dowiedział się o tym, że Cohen będzie zeznawał przed komisją nadzoru Izby Reprezentantów. Wcześniej Donald Trump zdecydowanie zaprzeczał oskarżeniom o jakąkolwiek zmowę z Kremlem. Dochodzenie Muellera nazwał "polowaniem na czarownice".
Skazany na więzienie
W grudniu ubiegłego roku roku Michael Cohen został skazany na trzy lata więzienia, m.in. za opłacenie w czasie kampanii wyborczej milczenia kobiet, które miały mieć romanse z Trumpem, oraz złożenie fałszywych zeznań w Kongresie USA.
Cohen, któremu groziło pięć lat więzienia, został skazany za złamanie prawa wyborczego, ponieważ to on zapłacił za milczenie dwóch kobiet, aktorki Stormy Daniels i byłej modelki "Playboya" Karen McDougal. Pierwsza z nich otrzymała 130 tys. dolarów, a druga - 150 tys. dolarów.
Cohen zeznał, że zapłacił tym kobietom na polecenie Trumpa, co oznacza, że prezydent mógł być zamieszany w przestępstwo federalne.
Prawnik Trumpa: chronił swoją reputację
Trump wcześniej utrzymywał, że nic nie wiedział o opłaceniu milczenia Daniels i McDougal, ale później w wywiadzie dla Reutera powiedział, że zapłacenie im nie było pogwałceniem prawa wyborczego.
Prawnik prezydenta Rudy Giuliani bronił go w mediach, argumentując, że zapłacenie tym kobietom nie może zostać potraktowane jako złamanie prawa o finansowaniu kampanii wyborczych, ponieważ Trump zrobił to, aby chronić swoją reputację, i zrobiłby to nawet wtedy, gdyby nie kandydował wówczas na prezydenta.
Okłamał Kongres
Michael Cohen został też skazany na dwa miesiące więzienia za okłamanie Kongresu w sprawie planowanej inwestycji Trumpa w budowę hotelu w Moskwie. Wyroki zostały zsumowane.
Pod koniec listopada Cohen przed sądem federalnym w Nowym Jorku przyznał, że prace w sprawie projektu Trumpa dotyczącego budowy Trump Tower w Moskwie nie zakończyły się w styczniu 2016 roku - jak zeznał przed Kongresem w roku 2017 - ale trwały do czerwca 2016 roku, czyli już w trakcie kampanii prezydenckiej. Przyznał się również, że skłamał, wyjaśniając Kongresowi, iż nigdy nie zamierzał odbyć podróży do Rosji, podczas gdy faktycznie planował wizytę w Moskwie, do której jednak nigdy nie doszło.
Prezydent Trump słowom Cohena zaprzecza. Wyjaśnił, że zrezygnował z budowy nieruchomości w Moskwie, nie sprecyzował jednak, kiedy.
Gotowy współpracować
Cohen miał dać śledczym do zrozumienia, że będzie z nimi nadal współpracować. Nie jest jasne, czy wpłynęło to na jego wyrok.
Latem pojawiły się pogłoski, że gotów jest zeznać, iż obecny prezydent wiedział z wyprzedzeniem o spotkaniu swojego syna Donalda Trumpa juniora oraz doradcy i zięcia Trumpa Jareda Kushnera z rosyjską prawniczką Natalią Weselnicką w Trump Tower, które odbyło się w czerwcu, przed wyborami prezydenckimi w 2016 roku.
Weselnicka miała oferować kompromitujące informacje o kandydatce demokratów w wyborach prezydenckich Hillary Clinton.
Spotkanie to jest przedmiotem szczególnego zainteresowania prokuratora specjalnego Roberta Muellera, który prowadzi dochodzenie w sprawie Russiagate.
Cohen tłumaczył podczas rozprawy, że "ślepa lojalność wobec Trumpa sprowadziła go na złą drogę".
Autor: momo/adso / Źródło: PAP, New York Times