Baza Parris Island w Karolinie Południowej to miejsce otoczone wyjątkową aurą. Tam rekruci Korpusu Piechoty Morskiej USA są poddawani pierwszej próbie i szkoleni. Niektórzy instruktorzy robią to w ten sposób, że teraz zajmie się tym prokuratura. Na terenie jednostki w niejasnych okolicznościach zmarło dwóch żołnierzy. Do Białego Domu list wysłały rozżalone rodziny. Rekruci mieli być pozbawiani wody, zastraszani i wyzywani, a szkolenie momentami miało przypominać tortury.
Rekruci marines, młode kobiety i mężczyźni, przechodzą jedno z najsurowszych szkoleń wojskowych. Rygor w tej jednostce to powód do dumy, coś z czego słynie Korpus Piechoty Morskiej (USMC). Jednak momentami kurs wiąże się z okrucieństwem, które - przynajmniej oficjalnie - jest zabronione.
- Jeżeli ktokolwiek dotknął rekruta czy rekrutkę to przekroczył granicę i nie będziemy tego tolerować - zapewniał dziennikarzy dowódca bazy, gen. Austin Renfort.
List do Białego Domu
Co najmniej do wiosny tego roku było inaczej. Do Białego Domu dotarł email zatytułowany "Zaniepokojone rodziny niewinnych rekrutów". W mailu zgłoszono, że w jednostce na Parris Island w Karolinie Południowej instruktorzy ograniczają racje żywnościowe, wodę, wyzywają rekrutów i zastraszają ich.
Trzech szkoleniowców zostało oskarżonych o znęcanie się nad rekrutami i zwolnionych z pracy.
W podobnym kursie armii amerykańskiej brał udział gen. Roman Polko. Jego zdaniem w USMC takie praktyki to "norma". - Losowane są tzw. kary taktyczne. To są pompki, czołgania. W metodologii kursu zapisane jest to, że sprawdza się odporność fizyczną i psychiczną. Nikt nikogo nie zmusza, żeby brał udział w tym kursie, żeby go kończył - mówił były dowódca GROM.
Nazywał ich terrorystami
Śledztwo prowadzone na Parris Island wykazało jednak, że na obraźliwych słowach się nie kończyło. Jeden z zajmujących się podstawowym szkoleniem sierżantów upodobał sobie wyznawców islamu. Nazywał ich terrorystami i gnębił. Jednemu z rekrutów kazał wejść do dużej suszarki do prania, a następnie ją włączył. Młody żołnierz został poparzony. Przejmujący w czerwcu dowództwo nad jednostką gen. Austin Renforth miał z niedozwolonymi praktykami skutecznie się rozprawić. Pytany czy dowodzący jednostkami nie mogą nikogo dusić, uderzać w twarz, używać wyzwisk odpowiedział, że nie mogą, a zarzuty nadużyć kierowane są aktualnie bezpośrednio do niego.
Jednak od kiedy jednostka ma nowego dowódcę na jej terenie doszło już do dwóch zgonów. Jednego żołnierza znaleziono martwego na pryczy, inny skoczył z trzeciego piętra w dół klatki schodowej, zginął na miejscu. Oba przypadki są przedmiotem śledztwa.
Autor: kb,mk/adso / Źródło: Fakty z Zagranicy - TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: tvn24