Trump odciął urzędników Bidena od informacji niejawnych i odebrał im świadectwa bezpieczeństwa

Źródło:
Reuters
Donald Trump sugeruje śledztwo przeciwko Joe Bidenowi. "Zabawne, a może nawet smutne" (23.01.2025 r.)
Donald Trump sugeruje śledztwo przeciwko Joe Bidenowi. "Zabawne, a może nawet smutne" (23.01.2025 r.)Angelika Maj/Fakty po Południu TVN24
wideo 2/3
Donald Trump sugeruje śledztwo przeciwko Joe Bidenowi. "Zabawne, a może nawet smutne"Angelika Maj/Fakty po Południu TVN24

Szefowa wywiadu USA poinformowała o odebraniu certyfikatów bezpieczeństwa i dostępu do informacji niejawnych między innymi niektórym członkom administracji byłego prezydenta USA Joe Bidena na polecenie Donalda Trumpa. Wśród nich jest były sekretarz stanu Antony Blinken i prokuratorzy, którzy prowadzili śledztwa przeciwko Trumpowi.

Szefowa Wywiadu Narodowego USA Tulsi Gabbard przekazała, że na podstawie decyzji Donalda Trumpa odebrała certyfikaty bezpieczeństwa i dostęp do informacji niejawnych szeregowi byłych i obecnych urzędników.

Wśród tych osób są były szef dyplomacji Antony Blinken, były doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa Jake Sullivan i Lisa Monaco, była zastępczyni prokuratora generalnego USA.

W gronie urzędników znaleźli się również Letitia James, prokurator generalna stanu Nowy Jork i Alvin Bragg, prokurator okręgowy okręgowy Nowego Jorku, którzy prowadzili śledztwa przeciwko Donaldowi Trumpowi - zauważa Reuters.

Gabbard poinformowała, że decyzja dotyczy także 51 byłych wysokich rangą urzędników wywiadu, którzy w 2020 roku podpisali list w sprawie afery dotyczącej laptopa Huntera Bidena, syna byłego prezydenta USA Joe Bidena.  Chodzi o sprawę z jesieni 2020 roku, po tym, jak w Delaware znaleziono laptop, który miał należeć właśnie do Huntera Bidena. Dziennik "New York Post" opublikował wówczas artykuł bazujący na rzekomo znajdujących się tam mailach, które miały wskazywać na przykłady korupcji w obozie ubiegającego się wówczas o prezydenturę Joe Bidena. 51 byłych wysokich rangą amerykańskich urzędników popisało wtedy list otwarty, w którym stwierdzili, że cała sprawa ma "wszystkie klasyczne cechy rosyjskiej operacji dezinformacyjnej", sugerując, że stoi za nią Kreml, który w ten sposób chce wpłynąć na wynik wyborów. 

Autorka/Autor:sz/akw

Źródło: Reuters

Źródło zdjęcia głównego: Al Dtrago/EPA/PAP