Pierwsze informacje wywiadowcze o przygotowywaniu puczu Sztab Generalny odebrał ok. godz. 16 czasu lokalnego (15 polskiego czasu) w piątek, czyli na kilka godzin przed tym, jak ulice w największych tureckich miastach zablokowało wojsko.
Informacje - jak oświadczono - zostały przekazane "odpowiednim władzom".
Sztab Generalny oświadczył, że ukarze w "najsurowszy sposób" każdego członka sił zbrojnych odpowiedzialnego za "tę hańbę", jak określono w piśmie nieudaną próbę zamachu stanu. Dodano także, że większość żołnierzy tureckich sił zbrojnych nie ma nic wspólnego z wydarzeniami z 15 lipca.
Czystki
W związku z podejrzeniem o udział w niedawnej próbie puczu i pod zarzutem powiązań z terroryzmem setki osób odsunięto od pracy w kancelarii premiera Turcji i w tureckim urzędzie ds. religijnych.
W kancelarii premiera Binalego Yildirima jest to 257 osób - informuje we wtorek Reuters, powołując się na źródła w ekipie szefa tureckiego rządu.
W urzędzie ds. religijnych (Diyanet), najwyższej islamskiej władzy w Turcji, od pracy odsunięto 492 osoby. Diyanet poinformował o tym we wtorek w oświadczeniu.
Według Reutera szacuje się, że w kancelarii premiera Turcji pracuje ok. 2,6 tys. osób., a w urzędzie ds. religijnych ponad 100 tys. osób.
Premier: będziemy przestrzegać prawa przy skazywaniu puczystów
We wtorek premier Turcji Binali Yildrim zapewnił, że Turcja będzie przestrzegać prawa i nie będzie kierować się chęcią zemsty przy oskarżaniu podejrzanych o pucz. - Nikt nie powinien odczuwać chęci zemsty (..), to jest całkowicie nie do przyjęcia w państwie prawa - powiedział turecki premier w Ankarze.
Według niego Turcja nie powinna dopuścić, by ktoś wykorzystał obecną sytuację. - Dzisiaj potrzebujemy jedności (...) i braterstwa - oświadczył Yildirim po spotkaniu z szefem głównego ugrupowania opozycyjnego, Partii Ludowo-Republikańskiej (CHP).
Przewodniczący CHP Kemal Kilicdaroglu w rozmowie z premierem wyraził zaniepokojenie zwłaszcza - jak ocenił - "niesprawiedliwymi aktami przemocy wobec żołnierzy, którzy słuchali jedynie rozkazów".
Premier: wysłaliśmy do USA dokumenty ws. Gulena
Yildrim zapowiedział, że władze usuną "z korzeniami" ruch mieszkającego w USA kaznodziei Fethullaha Gulena, oskarżanego przez władze w Ankarze o to, że stał za przewrotem. Jak oświadczył premier, chodzi o to, by organizacja Gulena już nigdy nie zdradziła narodu tureckiego. Poinformował, że jego rząd wysłał do USA dokumenty potrzebne do ekstradycji Gulena, oskarżanego przez Ankarę o udział w przygotowaniu piątkowej próby zamachu stanu.
- Wysłaliśmy do USA cztery dokumenty w celu zwrócenia się z wnioskiem o ekstradycję naczelnego terrorysty - powiedział w parlamencie premier Turcji Binali Yildirim. - Pokażemy im więcej dowodów, niż chcą.
Yildirim nie poinformował, czy dokumentacja jest równoznaczna z wysłaniem oficjalnego wniosku ekstradycyjnego - odnotowuje agencja Reutera.
- Powiadam wam: nie chrońcie więcej tego zdrajcy, tego naczelnego terrorysty - wzywał szef tureckiego rządu. - Nie mamy najmniejszej wątpliwości co do tego, kto zaplanował i przeprowadził udaremniony pucz - zaznaczył Yildirim, wskazując na "równoległą strukturę terrorystyczną", określenie, jakiego tureckie władze używają w odniesieniu do organizacji Gulena.
"Na Gulena mamy więcej niż wystarczającą ilość dowodów"
Minister sprawiedliwości Turcji Bekir Bozdag powiedział dziennikarzom przed parlamentem: - Na Gulena mamy więcej niż wystarczającą ilość dowodów, więcej niż moglibyście prosić. Nie ma potrzeby udowadniać próby puczu; wszystkie dowody wskazują, że próba zamachu stanu została podjęta z jego woli i na jego rozkazy".
Fethullah Gulen stoi na czele ruchu Hizmet ("usługi" w języku tureckim), który posiada ogromną sieć szkół, organizacji pozarządowych oraz firm i jest bardzo wpływowy w mediach, policji i sądownictwie.
USA: przeanalizujemy wniosek
Amerykańskie władze oświadczyły w poniedziałek, że gdy wpłynie oficjalny wniosek, będzie on przeanalizowany. USA wezwały też do przedstawienia dowodów przeciwko kaznodziei.
Żyjący na dobrowolnym wygnaniu w USA Gulen to niegdysiejszy sojusznik, a obecnie wróg numer 1 prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, który oskarża go o budowanie w instytucjach państwa, w tym w wojsku, "struktur równoległych" dążących do przejęcia władzy. Taką próbę - zdaniem Erdogana - miała w nocy z piątku na sobotę podjąć "kliku" żołnierzy i oficerów będących zwolennikami Gulena.
Premier tureckiego rządu zapowiedział również w parlamencie, że w środę zapadną "ważne decyzje" mające na celu uratowanie kraju od - jak to ujął "nadzwyczajnych okoliczności", które nastąpiły wskutek nieudanej próby zamachu stanu.
Zwracając się do deputowanych ze swojej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Yildirim oświadczył, że rząd będzie działał w celu zapewnienia "100 procent bezpieczeństwa" w liczącym blisko 80 milionów ludzi kraju. Nie podał jednak żadnych szczegółów.
"Ważna decyzja"
W nocy z poniedziałku na wtorek prezydent Erdogan zapowiedział już, że w środę, kiedy odbędą się posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego i rządu, zapadnie "ważna decyzja", która będzie konsekwencją nieudanej próby puczu wojskowego. Nic więcej jednak na ten temat nie powiedział. Natomiast ponownie zadeklarował gotowość do przywrócenia w Turcji kary śmierci, zniesionej w 2004 r.
Premier Yildirim wyraził ponadto oczekiwanie, że turecka gospodarka szybko podniesie się z następstw nieudanego puczu. Wezwał również Turków, aby unikali jakichkolwiek działań, które mogłyby osłabić siły zbrojne.
Autor: pk/ja / Źródło: reuters, pap