Strzelanina w redakcji dziennika "Capital Gazette" w Annapolis (Maryland, USA). Napastnik strzelał ze strzelby do dziennikarzy, zabił pięć osób. To jeden z najkrwawszych ataków na przedstawicieli mediów w USA.
W piątek, dzień po strzelaninie, sąd w hrabstwie Anne Arundel postawił napastnikowi pięć zarzutów morderstwa pierwszego stopnia - poinformowała "Capital Gazette”.
Atak na dziennikarzy
Napastnik w czwartek po południu lokalnego czasu strzelił w szklane drzwi wejściowe i wkroczył do newsroomu ze strzelbą, szukał ofiar i strzelał do nich.
Lokalne władze poinformowały, że cztery osoby zginęły na miejscu, a piąta zmarła w szpitalu. Wśród ofiar śmiertelnych jest zastępca redaktora naczelnego gazety, troje dziennikarzy i pracownik działu sprzedaży.
Do szpitala trafiły także dwie lub trzy osoby, które zostały poważnie ranne w strzelaninie.
Wieloletni spór z redakcją
Policja zidentyfikowała napastnika. "Capital Gazette" i inny dziennik "Baltimore Sun" podały, że jest to 38-letni Jarrod Ramos z miasta Laurel w Maryland. - To był zaplanowany atak - poinformował szef miejscowej policji Bill Krampf.
W 2012 roku Ramos pozwał o zniesławienie jednego z byłych już dzisiaj dziennikarzy i wydawcę dziennika. W 2015 roku sąd stanu Maryland podtrzymał wyrok na korzyść redakcji.
Reuters, powołując się na dokumenty sądowe, pisze, że w artykule napisano, że Ramos napastował na Facebooku kobietę i że został za to skazany. Sąd przyznał, że treść artykułu była prawdziwa i oparta na dokumentach.
Ramos na Twitterze napisał, że założył konto, żeby się bronić oraz że pozwie ludzi i sprawi, że "skorumpowane kariery i przedstawiciele spółki będą trupami".
Agencje piszą, że redakcja gazety wcześniej dostawała pogróżki na portalach społecznościowych.
Redakcja wyglądała jak "strefa wojenna"
"Capital Gazette" na swojej stronie internetowej zamieściła relację reportera Phila Daviesa. Napisał on, że dziennikarze ukryli się pod biurkiem, kiedy do redakcji wkroczył napastnik. Nagle przestał jednak strzelać. – Nie wiem, dlaczego przestał – powiedział jeden z dziennikarzy w rozmowie z "Baltimore Sun". Dodał, że newsroom wyglądał jak "strefa wojenna".
Stwierdził, że ukrywanie się pod biurkiem było "traumatycznym" przeżyciem i że "czuł się bezradny".
Policja w ciągu minuty od zgłoszenia o strzelaninie wysłała na miejsce funkcjonariuszy. Napastnika znalaziono ukrywającego się pod biurkiem. Steve Schuh z władz hrabstwa Anne Arundel w rozmowie z telewizją CNN powiedział, że strzelba leżała na ziemi i nie znajdowała się "w bezpośredniej odległości" od napastnika.
Przy Ramosie znaleziono przedmioty, które początkowo policja wzięła za materiały wybuchowe, ale potem okazało się, że były to granaty dymne.
- Jego celem było skrzywdzenie ludzi - oświadczył William Krampf, szef policji hrabstwa Anne Arundel. - To był atak wymierzony w "Capital Gazette" - dodał, nie informując jednak wówczas, dlaczego redakcja stała się celem napaści.
Policja wyklucza związek z terroryzmem - podała agencja Reutera.
Gubernator "wstrząśnięty"
Gubernator stanu Maryland Larry Hogan napisał na Twitterze, że jest wstrząśnięty "tragedią w Annapolis". Zaapelował do tamtejszych mieszkańców o stosowanie się do poleceń policji.
O strzelaninie został poinformowany prezydent Donald Trump.
"Moje myśli i modlitwy są przy ofiarach i ich rodzinach. Podziękowania dla służb, które są na miejscu" - napisał na Twitterze Trump.
Głos na Twitterze zabrała także rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders. "Brutalny atak nie niewinnych dziennikarzy wykonujących swoją pracę jest atakiem na każdego Amerykanina" - stwierdziła.
Agencja Reutera przypomina jednak, że Trump jeszcze jako kandydat na prezydenta USA wielokrotnie krytykował prasę za tworzenie tak zwanych fake newsów. Dziennik "New York Times" oraz telewizje CNN i CBS nazwał nawet. "wrogami Amerykanów".
"Capital Gazette" wydaje wiele tytułów, w tym jeden z najstarszych dzienników w Ameryce - "Gazette", który ukazuje się od 1727 roku.
Telefon do redakcji
Tymczasem dwie godziny po tragicznych wydarzeniach w Annapolis redakcja niewielkiej gazety "Ogden Standard-Examiner" w Utah odebrała telefon od mężczyzny, który skarżył się na ideologiczny profil pisma.
- W jego słowach nie było jakiejś szczególnej groźby, ale mężczyzna ten twierdził, że liberalne media "zasługują na stosowanie wobec nich przemocy" - powiedziała jedna z dziennikarek gazety Kyle Hansen. Dodała, że o tej rozmowie zawiadomiona została policja.
Służby bezpieczeństwa w Baltimore i Nowym Jorku rozmieściły swoje siły w głównych redakcjach dziennika "New York Times" jako środek ostrożności.
Autor: adso,js,pk//now / Źródło: CBS News, PAP, Reuters