Sytuacja na froncie w Ukrainie jest właściwie zamrożona - powiedział w poniedziałek w TVN24 doktor Adam Eberhardt, dyrektor Centrum Studiów Strategicznych Warsaw Enterprise Institute. Zwrócił uwagę, że "Rosjanie przez ostatnie miesiące nie odnieśli żadnych militarnych sukcesów". - To jest wojna na wykrwawienie się obu stron - stwierdził.
Adam Eberhardt komentował piątkowe wystąpienie szefa MSZ Radosława Sikorskiego podczas obrad Rady Bezpieczeństwa na temat Ukrainy z okazji 2. rocznicy rosyjskiej inwazji. Swoje wystąpienie szef polskiej dyplomacji poświęcił obalaniu tez wygłoszonych wcześniej przez rosyjskiego ambasadora przy ONZ Wasilija Nebenzię, które - jak stwierdził - były zdumiewające.
- To było dobre wystąpienie. Takie punktowanie kłamstw rosyjskich. Właściwie praktycznie każde zdanie ambasadora rosyjskiego zawierało jakieś kłamstwo, dezinformację, manipulację - ocenił Eberhardt w TVN24.
- Po dwóch latach wojny mam wrażenie, że wszyscy są okopani na swoich pozycjach. Także w ONZ-cie są te państwa, które sprzyjają nam, ale są również państwa, które koniunkturalnie, czy na skutek własnej wrażliwości, państwa tak zwanego globalnego Południa, które bardzo często wyrażają pewną wrażliwość i zrozumienie dla retoryki rosyjskiej, która tak naprawdę jest ofensywna. Ona na każdym kroku zarzuca Ameryce, państwom Zachodu działania o charakterze agresywnym - zauważył ekspert.
"To jest wojna na wykrwawienie się obu stron"
Komentując wydarzenia w Ukrainie, Eberhardt powiedział, że "sytuacja na froncie jest właściwie zamrożona". - Rosjanie przez ostatnie miesiące, poza dwoma symbolicznymi zwycięstwami, to znaczy przejęciem ruin Bachmutu, a ostatnio przejęciem ruin Awdijiwki, nie odnieśli żadnych militarnych sukcesów. To jest wojna na wykrwawienie się obu stron - stwierdził. Dodał, że "Ukraina wykrwawia się nie tylko finansowo, ale również wykrwawia się jak najbardziej realnie".
- Brakuje ludzi do mobilizacji, do poboru. To jest właściwie chyba dzisiaj najważniejszy problem. Drugi najważniejszy problem po braku amunicji, niewystarczającym wsparciu wojskowym - wymieniał.
W niedzielę na forum "Ukraina. 2024 rok" w Kijowie prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że w wojnie Ukrainy z Rosją zginęło 31 tys. ukraińskich żołnierzy. Ukraińskie media zwracają uwagę, że to pierwszy raz, gdy Zełenski publicznie podał bilans ofiar śmiertelnych po stronie ukraińskiej od czasu rosyjskiej agresji.
- Myślę, że te straty są dużo, dużo większe - stwierdził Eberhardt. Dodał jednak, że "są mniejsze oczywiście niż straty rosyjskie". - Po pierwsze pamiętajmy o tym, że Ukraina demograficznie jest mniejsza. Po drugie problem jest taki, że w Rosji nikt nie liczy zmarłych, zabitych żołnierzy, bo tam cena życia jest dużo mniejsza - zauważył.
Jak mówił, Ukraina ma problem z tym, "kim tych ludzi zastępować". - Przez pierwsze półtora roku wojny źródłem żołnierza dla Ukrainy było bardzo wielu ochotników, którzy w 2022 roku sami zgłosili się na front. Ci ludzie już albo zginęli, albo są ranni, albo po prostu musieli wrócić do domów. I trzeba mobilizować nowych - powiedział ekspert. Zwrócił uwagę, że w Ukrainie "mówi się o zmniejszeniu wieku poborowych poniżej dwudziestego siódmego roku, bo dzisiaj walczą na froncie po stronie ukraińskiej czterdziestolatkowie". - Tylko kwestie demograficzne - ukraińskie - są takie, że właściwie tych dwudziestolatków na Ukrainie nie ma. To jest wiek niżu demograficznego i właściwie nie ma kogo mobilizować - powiedział Eberhardt.
Eberhardt o sytuacji wewnętrznej w Rosji
Mówiąc o sytuacji wewnętrznej w Rosji Eberhardt powiedział, że "system dzisiejszej Rosji, to jest system właściwie neototalitarny, w którym nie ma potencjału do protestów, do jakiegokolwiek wyrażania niezadowolenia". - Wszyscy, którzy by chcieli wyjść na ulicę dostali w ostatnich tygodniach, przed tak zwanymi wyborami prezydenckimi, dodatkowy sygnał, czym się kończy niezgoda: zabójstwo Nawalnego - stwierdził.
Zwrócił uwagę, że "każdy tego typu system z zewnątrz wydaje się gładki i pozbawiony pęknięć, ale tam w środku oczywiście są pewne ruchy, tam rośnie niezadowolenie elity politycznej, która została pozbawiona wielu źródeł swojego dobrostanu".
- Mamy do czynienia z koniunkturalizmem, chociaż wiadomo oczywiście, że zarówno elita jak i klasa średnia straciła więcej na tej wojnie niż stracił przeciętny Rosjanie mieszkający gdzieś na prowincji. Bo dla prowincji właściwie to, że nie ma francuskich serów od lat to żaden kłopot. A wojna dała też, i to jest pewien niepokojący problem, poza tą całą propagandą, poza tym zaczadzeniem społeczeństwa, retoryką mocarstwową i troszkę oblężonej twierdzy, dała bardzo wielu ludziom poczucie misji, poczucie funkcji - wyjaśnił.
- To, że oni idą na wojnę, to, że oni czasami giną, ale jednak są potrzebni ojczyźnie. To, że ich rodziny dostają bardzo duże pieniądze za martwych czy rannych żołnierzy, to są takie elementy, które nie wywołują paradoksalnie oburzenia w Rosji, tylko jakieś takie pogodzenie - ocenił.
Przyznał jednocześnie, że rosyjski "system pod naciskiem sankcji trochę trzeszczy". - Rosyjska gospodarka jest dzisiaj gospodarką wojenną, mobilizacji wojennej. I to oczywiście podnosi koszt polityczny prowadzenia wojny. Ale dla Putina jest to absolutnym priorytetem, aby tę wojnę prowadzić - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Vlada Liberova / Libkos via Getty Images