Tylko 5 proc. śmieci powstałych w wyniku uderzenia w Japonię tsunami przed rokiem zostało całkowicie przetworzonych w zakładach utylizacji. W regionach Miyagi i Fukushima wokół dawnych miasteczek i wsi zalegają ogromne ich pokłady, a rząd i firmy nie kwapią się od ich usuwania, bo boją się promieniowania - twierdzą miejscowi działacze, urzędnicy i opozycja.
Śmieci w niektórych regionach Japonii dotkniętych przez tsunami i trzęsienie ziemi z 11 marca 2011 r. stanowią ogromną przeszkodę dla mieszkańców chcących powrotu do normalnego życia. Wiele osób wróciło, by odbudować swoje domy, ale rozległe wysypiska śmieci utworzone przed wieloma miesiącami nie pozwalają im oddychać czystym powietrzem na przestrzeni wielu kilometrów.
Wszyscy się boją. Utylizacja potrwa lata
Choć japoński rząd od dawna zapewnia, że odpady składowane w tych miejscach nie są radioaktywne, to ludzie nie wierzą w zapewnienia polityków. Firmy zajmujące się utylizacją odpadów bardzo ostrożnie wybierają miejsca, z których je wywożą i nawet gdyby wszystkie zakłady w kraju pracowały z pełną mocą przez całą dobę, to ponad 22 mln ton odpadów zostałoby przetworzonych dopiero za 5 lat.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters