Turcja wybiera prezydenta. Erdogan skazany na sukces


Turcy w niedzielę idą do urn. Pierwszy raz w historii ich kraju odbywają się powszechne wybory prezydenckie. Faworyt jest jeden - dotychczasowy premier Recep Tayip Erdogan.

- Myślę, że Erdogan zwycięży w pierwszej turze. Zdziwiłbym się, gdyby doszło do dogrywki – przyznaje dr Ahmet Sozen, wykładowca nauk politycznych na Uniwersytecie Wschodnio-Śródziemnomorskim w Famaguście na północnym Cyprze. Turecki premier, który od miesięcy we wszystkich sondażach opinii publicznej zdobywa grubo ponad 50 proc. głosów, do roli prezydenta przymierza się już od kilku lat. Na wiecach przedwyborczych dużo mówi na temat sukcesów, jakie jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) odniosła w ciągu ostatnich 11 lat rządzenia. Obiecuje też wiele kolejnych.

Opozycja się niepokoi

Premier nie ukrywa także, że w razie sukcesu chciałby rozszerzyć zakres władzy głowy państwa, która do tej pory jest raczej symboliczna. - Jeśli zwyciężę, nie będę biernym prezydentem. Prezydent wybrany w powszechnych wyborach nie może być taki sam jak jego poprzednicy wybierani przez parlament. Ja będę prezydentem działania, będę dużo pracował, biegał, pocił się – obiecuje swoim zwolennikom. Dlatego wielu komentatorów politycznych twierdzi, że niedzielne wybory zadecydują nie tylko o tym, kto zostanie prezydentem Turcji na następne pięć lat, ale także jak potoczą się przyszłe losy tego kraju. - Sytuacja jest poważna – niepokoi się natomiast Cem Toker, przywódca Partii Liberalnej. - Erdogan chce zmienić system polityczny Turcji z parlamentarnego na prezydencki. Mówi o tym otwarcie. Jeśli w tych wyborach wygra, a wszystko na to wskazuje, wygra też jego wizja Turcji - tłumaczy swoje obawy.

Konkurencja się nie liczy

Głównym rywalem Erdogana w walce o fotel prezydencki jest znany z rozwagi, konserwatywny były sekretarz generalny Organizacji Wspólnoty Islamskiej, Ekmeleddin Ihsanoglu. Startuje on z ramienia dwóch największych opozycyjnych partii, socjaldemokratycznej Partii Ludowo-Republikańskiej Republikańskiej (CHP) i Nacjonalistycznej Partii Działania (MHP). Partie te, zwykle wrogo do siebie nastawione, zdecydowały się na wystawienie wspólnego kandydata, mając nadzieję, że religijny Ihsanoglu będzie w stanie przeciągnąć na ich stronę przynajmniej część tradycyjnego elektoratu AKP, niezadowolonego z rosnącego autorytaryzmu Erdogana. Drugim rywalem Erdogana w walce o fotel prezydencki jest Kurd Selahattin Demirtas, przywódca kurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), którego popierają także przedstawiciele wielu innych mniejszości narodowych, zwolennicy praw kobiet, czy demonstranci ze stambulskiego Parku Gezi. - Demirtas nie ma żadnych szans, by zagrozić Erdoganowi ale sam fakt, że startuje jest i dla Turcji, i sprawy kurdyjskiej bardzo ważny – tłumaczy Sozen. - On po prostu sprawdza na ile poparcia może liczyć. Ponadto, gdyby jednak doszło do drugiej tury, może się okazać, że będzie miał głos decydujący. A za poparcie dla Erdogana w odpowiedniej chwili Kurdowie mogą wiele wynegocjować - dodaje.

Zmieni konstytucję?

W Turcji spekuluje się, w jaki sposób - w razie zwycięstwa - Erdogan planuje rozszerzyć swoje wpływy jako prezydent. W 2015 roku Turcję czekają wybory parlamentarne, w których AKP jest faworytem. Jeśli udałoby się jej zdobyć zdecydowaną większość w parlamencie, łatwo mogłaby przegłosować zmiany w konstytucji kraju i dać więcej władzy Erdoganowi. Istnieje jednak możliwość, że kontrowersyjny polityk (od kilku lat, a szczególnie od ubiegłorocznych zamieszek w stambulskim Parku Gesi, brutalnie stłumionych przez policję na rozkaz premiera, opozycja oskarża Erdogana o skłonności autorytarne) nie będzie chciał czekać na wybory i zdecyduje się na inne rozwiązanie.

Autor: twis//gak / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: