Turecka Najwyższa Komisja Wyborcza (YSK) rozpatrzy skargi na niedzielne referendum konstytucyjne w sprawie zmiany systemu rządów na prezydencki oraz apele o unieważnienie głosowania - poinformowała stacja NTV, powołując się na przewodniczącego Komisji. O anulowanie wyników referendum apelowała m.in. Prokurdyjska lewicowa Ludowa Partia Demokratyczna (HDP).
Według wstępnych wyników YSK 51,4 proc. głosów w referendum zdobyli zwolennicy prezydenckiego systemu rządów, który zastąpi dotychczasowy system parlamentarny. Było ich o 1,25 mln więcej niż głosujących przeciw wprowadzaniu zmian. Ostateczne wyniki mają być znane do końca kwietnia. W poniedziałek wspólna misja OBWE i Rady Europy uznała, że procedury zastosowane w kampanii i podczas referendum nie spełniały międzynarodowych standardów. Według obserwatorów decyzja o uznaniu za ważne kart głosowania pozbawionych obowiązkowej pieczęci z punktu wyborczego "usunęła ważne zabezpieczenie" przed oszustwami i była "niezgodna z przepisami". Partia Ludowo-Republikańska (CHP), największe tureckie ugrupowanie opozycyjne, we wtorek formalnie zażądała anulowania i powtórzenia referendum. Według CHP podczas liczenia głosów doszło do nieprawidłowości.
"To referendum na zawsze pozostanie kontrowersyjne"
Także Prokurdyjska lewicowa Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) zwróciła się do Najwyższej Komisji Wyborczej Turcji o anulowanie, z powodu nieprawidłowości, niedzielnego referendum
Wiceprzewodniczący HDP Mithat Sancar wyjaśnił, że cieniem na wynik głosowania kładzie się to, iż kampania odbywała się podczas stanu wyjątkowego, gdy współprzewodniczący HDP przebywają w areszcie oraz to, iż odrzucono kandydatury członków ugrupowania na obserwatorów w punktach wyborczych. Sancar skrytykował też wykorzystanie środków państwowych na rzecz kampanii na "tak". Według Sancara kontrowersyjna decyzja Najwyższej Komisji Wyborczej (YSK), by uznać za ważne niepodstemplowane karty do głosowania, uniemożliwiła prawidłowe prowadzenie dokumentacji. Oznacza to, że teraz nie można już ustalić, ile policzonych głosów było nieważnych lub fałszywych. Wiceszef HDP wskazał, że niektórzy wyborcy nie mogli skorzystać z prawa do tajnego głosowania. - To referendum na zawsze pozostanie kontrowersyjne - powiedział Sancar dziennikarzom. - Nie można budować zmiany systemu politycznego na podstawie takiego kontrowersyjnego i nieuczciwego referendum - podkreślił.
Premier: skargi to prawo opozycji
Premier Turcji Binali Yildirim oświadczył tymczasem, że składanie skarg na wynik niedzielnego referendum to prawo opozycji, ale zastrzegł, że nie jest nim wzywanie ludzi do protestów na ulicach.
Yildirim powiedział dziennikarzom w Ankarze, że rządząca Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) dostała sygnał od narodu podczas głosowania, w którym obóz na "tak" otrzymał mniejsze poparcie niż oczekiwano. Według premiera oznacza to, że AKP musi być ostrożniejsza w niektórych kwestiach.
Szef tureckiego MSZ Mevlut Cavusoglu ocenił z kolei, że raport wspólnej misji OBWE i Rady Europy na temat niedzielnego referendum konstytucyjnego zawiera wiele błędów, które jego zdaniem są celowe. - Raport OBWE nie ma żadnej wiarygodności, gdyż ich obserwacje nie są obiektywne i są skrajnie stronnicze - powiedział Cavusoglu na konferencji prasowej w stolicy.
Zgodnie z propozycjami zmian prezydent miałby być jednocześnie szefem państwa i rządu, mógłby sprawować władzę za pomocą dekretów, a także rozwiązywać parlament; wzrósłby też jego wpływ na wymiar sprawiedliwości
Autor: tmw / Źródło: PAP