Gdyby doszło do Brexitu, "gwałtownie wzrosłoby prawdopodobieństwo, że Unia się rozleci" - mówił w magazynie "24 godziny" w TVN24 BiS były szef polskiej dyplomacji Andrzej Olechowski. Dodał, iż "nie sądził, że w jego życiu wystąpi taki stres". I zapowiedział, że będzie śledził reakcje giełd tuż po zakończeniu głosowania w Wielkiej Brytanii.
Andrzej Olechowski mówił, że "narasta w nim wkurzenie na premiera Camerona" wywołane tym, że zdecydował się on na przeprowadzenie referendum o wyjściu z UE "z trywialnych powodów". - Sam w ostatnich chwilach wymienił milion powodów, by z UE nie wychodzić (...), a zrobił to, bo miał kłopoty we własnej partii - ocenił były szef MSZ.
- Człowiek odpowiedzialny - jeżeli coś nie gra, coś szwankuje - powinien się nad tym pochylić i coś poprawić - uznał Olechowski. Dodał, że Cameron "nie przejdzie do historii z dobrymi notami".
Funt w USA kluczem?
Olechowski ocenił, że w przypadku tego "najgorszego scenariusza", jakim byłby Brexit, "gwałtownie wzrosłoby prawdopodobieństwo, że Unia się rozleci". - Gdyby w USA wygrał pan (Donald) Trump kwestionujący wartość Sojuszu Północnoatlantyckiego, USA też przyspieszyłyby swoje wyjście z Europy, rezygnując m.in. z parasola ochronnego dla kontynentu - zauważył.
Dlatego - dodał - "jedyna osoba, która się może cieszyć z Brexitu to prezydent Putin". - To by było spełnienie wielkiego marzenia Rosji, by znów mieć wielkie znaczenie na kontynencie, bo wszystkie kraje są małe, skłócone - mówił.
Były szef polskiej dyplomacji tłumaczył, że "Anglicy, którzy mają wielu dobrych ekonomistów" wiedzą i mówią jednoznacznie, iż Brexit byłby dla Wielkiej Brytanii dużym problemem. - W każdej dziedzinie przewidywałoby się spadki, recesję. To wygląda na apokalipsę, ale tak pewnie nigdy nie ma - zastrzegł.
- Nie byłoby tak tragicznie - uspokajał - ale byłoby źle. Trzeba sięgnąć do historii. Do czasu wstąpienia do EWG (Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, poprzedniczki UE - red.), Wielka Brytania miała najgorsze wyniki z krajów grupy G7, a od czasu wejścia ma najlepsze - przypomniał.
Olechowski zaznaczył, że referendum na Wyspach to dla niego "stres" i "ma nadzieję, że nie dojdzie do najgorszego". Zapowiedział, że będzie z niepokojem obserwował reakcje rynków finansowych. - Po północy trzeba śledzić funta na giełdzie amerykańskiej. Jeżeli nie spadnie, znaczyć to będzie, że Wielka Brytania zostaje - wyjaśnił.
Wynika to z faktu organizowania własnych, nieoficjalnych sondaży exit poll przez liczne instytucje finansowe w londyńskim City będącym centrum europejskiego biznesu. Rząd i media na Wyspach zdecydowały, że po zakończeniu głosowania o godz. 22 (23 czasu polskiego) nie podadzą prognoz na bazie exit poll i zaczekają na pojawienie się oficjalnych danych. Nastąpi to najwcześniej w piątek nad ranem.
Do tego czasu instytucje finansowe z całego świata będą zapewne wiedziały, jak wyglądają przewidywania i zarówno zamykająca się amerykańska giełda, jak i otwierające się rynki azjatyckie natychmiast zareagują na te sygnały.
Autor: adso//rzw / Źródło: TVN24 BiS