- To nie ucieczka chyłkiem - tak o przyszłorocznym wycofaniu sił międzynarodowych z Afganistanu mówi premier David Cameron. Szef brytyjskiego rządu przyleciał w sobotę do Afganistanu, by ożywić znajdujące się w impasie negocjacje pokojowe z talibami. Spotkał się też z żołnierzami - zjadł z nimi śniadanie i obejrzał sprzęt armii.
Według przedstawicieli brytyjskich władz Cameronowi zależy na wzmocnieniu politycznej stabilności Afganistanu przed zaplanowanymi na przyszły rok wyborami prezydenckimi, które - jak mają nadzieję zachodni dyplomaci - doprowadzą do pierwszej pokojowej zmiany władzy w tym kraju od 1901 roku. - Chcemy rozwiązania politycznego, jak również zapewnienia, że będziemy mieli rozwiązanie w dziedzinie bezpieczeństwa - powiedział Cameron dziennikarzom w brytyjskiej bazie Camp Bastion w prowincji Helmand na południu Afganistanu.
"Dokonaliśmy pewnego postępu"
- To, co zrobiliśmy w Afganistanie, to przybycie tutaj, by powstrzymać jego wykorzystywanie jako bazy dla działalności terrorystycznej. Odbywało się to i odbywa pomyślnie. To, czego potrzebujemy obecnie, to rozbudowa afgańskich sił zbrojnych i jednocześnie zapewnienie, by polityka Afganistanu zapewniała każdemu w Afganistanie odgrywanie roli w kształtowaniu przyszłości swego kraju. Dokonaliśmy tutaj pewnego postępu - dodał brytyjski premier. Cameron określił również jako zachęcające oświadczenie talibów, iż nie chcą już, by Afganistan stanowił zagrożenie dla innych krajów lub był matecznikiem terroryzmu.
Autor: jk/tr / Źródło: PAP