Według brytyjskiego tygodnika, PiS trudno przestraszyć, jednak protesty "kobiet w czerni" przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej "chyba partią wstrząsnęły". "To pierwszy raz, kiedy rządzący się cofnęli" - zaznaczają dziennikarze. Uczulają jednak przeciwników partii rządzącej przed nadmiernym entuzjazmem. "To mniejsza porażka niż się wydaje na pierwszy rzut oka" - zaznaczają.
Liczy się przeciętny wyborca
Tygodnik pisze, że zaostrzanie prawa aborcyjnego nigdy nie było priorytetem PiS i uczynienie kroku w tym kierunku nie było pomysłem partii. "Wobec tego wycofanie się nie jest oznaką słabości. Zdecydowanie nie. Poza dużymi miastami nacjonalizm i antysystemowość PiS ciągle są popularne. Partia najpewniej pozostanie przy władzy, pomimo ostatnich kontrowersji. Nawet jej pomogą" - stwierdza "The Economist".Według autorów komentarza, PiS skutecznie wykorzystuje podział Polski na rozwinięte i zamożne miasta oraz prowincję, sięgając po głosy tej drugiej.
"Kieruje swój przekaz do tych 'wykluczonych'" - stwierdza "The Economist" i tłumaczy swoim czytelnikom podziały wynikające z gwałtownych przemian w Polsce po upadku komunizmu."Oferowany przez rząd miks nacjonalizmu i pomocy społecznej jest bardzo popularny" - piszą autorzy komentarza. Zaznaczają jednak, że utrzymanie takiej polityki może być trudne z punktu widzenia budżetu państwa.
Zwłaszcza, że Polska gwałtownie się starzeje i do 2060 roku z rynku ma ubyć 40 procent populacji zdolnej do pracy. Ma to być najgorsza prognoza spośród wszystkich krajów rozwiniętych - pisze "The Economist", powołując się na dane Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju.W ocenie "The Economist" władza PiS jest jednak niezagrożona. "Opozycja jest rozbita. Wykształceni mieszkańcy miast protestujący przeciw naruszaniu konstytucji są za mało liczni (...) Wszyscy muszą walczyć o głosy przeciętnego pracownika z mniejszych miast. Obecnie może to robić tylko jedna partia - podsumowują Brytyjczycy.
Autor: mk/ja / Źródło: The Economist
Źródło zdjęcia głównego: The Economist