Główna partia opozycyjna Tanzanii, Chadema, oskarżyła w środę policję o pozbywanie się ciał demonstrantów zabitych podczas zamieszek, do których doszło w związku z wyborami prezydenckimi - podaje CNN. Przedstawiciele ugrupowania w rozmowie ze stacją informowali o udokumentowanych już przez nich dwóch tysiącach ofiar śmiertelnych.
- Z biegiem dni dowiadujemy się, że w różnych regionach zginęły kolejne osoby - mówiła rzeczniczka Chademy Brenda Rupia. - Większość ciał nadal znajduje się w szpitalach, a policja uniemożliwia ludziom zabieranie zwłok. Policja wyrzuciła ponad 400 ciał. Nie wiemy nawet, dokąd - komentowała Rupia. BBC nie była w stanie zweryfikować liczby ofiar, natomiast rzecznik rządu nie odpowiedział na pytania związane z obecną sytuacją.
W tym tygodniu policja w Tanzanii zakazała jednak ludziom rozpowszechniać zdjęcia i nagrania "które wywołują panikę" po tym, jak nagrania z ciałami zabitych zaczęły krążyć po mediach społecznościowych gdy tylko w kraju przywrócono internet.
Wybory i zamieszki w Tanzanii
29 października, czyli w dniu głosowania, rozpoczęły się protesty, by wyrazić sprzeciw wobec wykluczenia z wyborów głównych rywali urzędującej prezydentki Samia Suluhu Hassan, która okazała się później zwyciężczynią głosowania z 98-procentowym poparciem. W dniu wyborów lokale wyborcze były w większości puste, ale władze wyborcze poinformowały później, że frekwencja wyniosła 87 procent - podaje BBC.
Hassan jest u władzy od 2021 roku. Jak podaje BBC, międzynarodowi obserwatorzy zwrócili uwagę na ograniczenia nakładane na opozycję i podejrzenia fałszowania głosów. Władze kraju bagatelizują jednak skalę przemocy, a uzyskanie informacji było utrudnione przez wyłączenie krajowego internetu - od dnia wyborów aż do poniedziałkowego popołudnia.
Podczas zaprzysiężenia, które odbyło się w poniedziałek, prezydentka wyraziła smutek z powodu przemocy, która doprowadziła do "strat w ludziach i zniszczenia mienia publicznego". Władze nie podały jednak, ile według oficjalnych danych było ofiar śmiertelnych. Stacja BBC dotarła jednak do Tanzańczyków, którzy przyznawali, że nie widzieli swoich bliskich od dnia wyborów.
Organizacja Human Rights Watch oskarżyła rząd Tanzanii o "użycie śmiercionośnej siły i inne nadużycia" podczas tłumienia protestów, podaje CNN. Sytuacja w Tanzanii wzbudziła zaniepokojenie na całym świecie. Sekretarz Generalny ONZ António Guterres wyraził "głębokie zaniepokojenie" sytuacją w kraju, w tym doniesieniami o "ofiarach śmiertelnych i rannych".
Autorka/Autor: zeb//mm
Źródło: CNN, BBC
Źródło zdjęcia głównego: Reuters