25 lipca podczas ćwiczeń na Morzu Barentsa zginął miczman (odpowiednik polskiego chorążego). Załoga znalazła ciało 45-letniego marynarza przywiązane do elementów kiosku (nadbudówki okrętu). Prokuratura wojskowa bada okoliczności tragedii, a resort obrony twierdzi, że tego dnia na Morzu Barentsa nie odbywały się żadne ćwiczenia.
Do zdarzenia doszło tuż przed rosyjskim Dniem Marynarki Wojennej obchodzonym 26 lipca. Jak podaje "Komsomolskaja Prawda", podczas ćwiczeń w Morzu Barentsa 45-letni Witalij Szymanskij prawdopodobnie nie zdążył wejść na pokład atomowego okrętu podwodnego Briańsk po rozkazie zanurzenia. Mężczyzna przywiązał się więc do elementów znajdujących się w kiosku okrętu podwodnego, by załoga odnalazła jego ciało.
Dochodzi do różnych sytuacji
- Może nie zdążył, może coś jeszcze się wydarzyło - powiedziało dziennikowi "Komsomolskaja Prawda" źródło w prokuraturze wojskowej. - Podczas ćwiczeń dochodzi do różnych sytuacji. Giną jednostki, żeby później nie ginęły tysiące podczas prawdziwych działań bojowych - powiedział anonimowy przedstawiciel resortu obrony.
Przyczyny śmierci miczmana okrętu podwodnego bada prokuratura wojskowa, a w stosunku do kapitana Briańska zostało wszczęte śledztwo.
"Nie było ćwiczeń"
Tymczasem naczelnik biura prasowego rosyjskiej Floty Północnej Wadim Sierga przekonuje na łamach "Komsomolskiej Prawdy", że 25 lipca na Morzu Barentsa nie odbywały się żadne ćwiczenia. - Nie mamy informacji o danym zdarzeniu - podkreślił.
Zmarły marynarz miał żonę i córkę. Został pochowany 30 lipca w Petersburgu.
Autor: asz\mtom / Źródło: kp.ru, nashbryansk.ru, fbtk.blogspot.com
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru / wikipedia