Szkocja: Wygrana Polaka wywoła lawinę pozwów

Aktualizacja:
 
Jeremiasz Kosiński wygrał w Sądzie Najwyższym w SzkocjiTVN24.pl

W pojedynkę walczył z brytyjską biurokracją i wygrał - po dwóch latach, przed Sądem Najwyższym w Edynburgu. Jeremiasz Kosiński stał się ofiarą łapanki szkockiej policji. Funkcjonariusze zakwestionowali ważność OC i bezprawnie odebrali Polakowi samochód. Jego sprawa tworzy precedens. - I wywoła lawinę pozwów podobnie skrzywdzonych obcokrajowców - oceniają komentatorzy.

Skończyła się trwająca ponad dwa lata walka Polaka, uznanego przez sądy niższych instancji winnym prowadzenia samochodu bez ważnego ubezpieczenia. Sąd Najwyższy w Edynburgu unieważnił wyroki sądów niższych instancji.

- Sąd zakończył rozprawę Jeremiasza Kosińskiego uniewinniając go - potwierdza Ian Horne, referent Sądu Najwyższego w Edynburgu.

- Jestem wzruszony, nie mogę uwierzyć, że to wreszcie się skończyło - wyznaje w rozmowie z tvn24.pl Jeremiasz Kosiński. - Sędziowie uznali, że dowody mojej niewinności są niepodważalne i nie ma potrzeby przedłużać tej sprawy - dodaje.

– Postawa Kosińskiego jest inspirująca – komentuje wyrok Janusz Młynarski, redaktor naczelny polonijnego tygodnika „The Polish Observer”. – Człowiek przekonany o swojej niewinności walczył z obcą biurokracją i kolejnymi sądami. I to bez znajomości języka angielskiego. Polscy emigranci często poddają się, rezygnują z dochodzenia swoich praw. A Kosińskiemu starczyło sił i odwagi - dodaje.

Jak tłumaczy Młynarski, werdykt ws. Polaka stworzył precedens w brytyjskim prawie.

Po ponad 2 latach zmagań sprawiedliwości stało się zadość. Cieszę się , że znowu jestem człowiekiem niekaranym. Mam nadzieję, ze teraz będzie większa przejrzystość w sprawie stałego zamieszkania obcokrajowców i czasowego przywozu pojazdów Jeremiasz Kosiński

- To wywoła lawinę pozwów poszkodowanych w podobny sposób obcokrajowców. Ich skala jest nieznana, ale mówi się o tysiącach osób - ocenia Młynarski.

O precedensie pisali do Sądu Najwyższego prawnicy Szkockiej Komisji ds. Rewidowania Spraw Karnych (SCCRC - Scottish Criminal Cases Review Commission). Działania policji i prokuratury nazwali "dyskryminacją".

- Nie zostawię tego. Wyrok Sądu Najwyższego pozwala mi zaskarżyć policję w Obam i prokuraturę. Skorzystam z tego - wyznaje Kosiński. - Czuję się pokrzywdzony. Takich jak ja jest w Szkocji wielu - dodaje Polak.

Ubezpieczyciel nie istnieje

Jeremiasz Kosiński trafił do Szkocji przed czterema laty. Wyemigrował z żoną, emerytowaną nauczycielką, za chlebem.

W Jastrzębiu-Zdroju (Śląskie) przepracował 30 lat. Był instruktorem jazdy. Już po dwóch dniach od przyjazdu do Szkocji został kierowcą szkolnego autobusu w ośmiotysięcznej miejscowości Oban, na zachodnim wybrzeżu.

14 stycznia 2008 roku Polak został zatrzymany do rutynowej kontroli. Wracał do domu na przerwę obiadową. Nie przekroczył prędkości, miał zapięte pasy i włączone światła. Samochód, który trzy miesiące wcześniej sprowadził na Wyspy, jeździł na polskich tablicach rejestracyjnych. – Policjanci zakwestionowali ważność mojego ubezpieczenia OC. Stwierdzili, że firma PZU nie istnieje w szkockim rejestrze firm ubezpieczeniowych – mówi. – Zarekwirowano mi samochód. Odmówiłem przyjęcia mandatu, a sprawa trafiła do sądu w Oban – dodaje.

"Czułem się upokorzony"

– Czułem się upokorzony. Policja przetrzymała mnie przez kilka godzin w radiowozie, w centrum miasta, w pobliżu przystanku autobusowego, gdzie gromadzili się ludzie. Ci sami, których na co dzień woziłem – wyznaje. – W Oban żyje mała społeczność. Każdy zna każdego. Ludzie wytykali mnie palcami - dodaje.

To wywoła lawinę pozwów poszkodowanych w podobny sposób obcokrajowców. Ich skala jest nieznana, ale mówi się o tysiącach osób Janusz Młynarski

Na komisariacie Kosiński dowiedział się, że w jego przypadku sześciomiesięczny termin nie ma zastosowania. – Bo mieszkam i pracuję w Wielkiej Brytanii. Co innego, gdybym był turystą – tłumaczy Polak.

Sąd pierwszej i drugiej instancji także nie uznał racji Kosińskiego i uznał go winnym prowadzenia pojazdu bez ważnej polisy. – Anulowano mi wprawdzie grzywnę, ale do akt wpisano „karany”. To mogłoby uniemożliwić mi powrót do zawodu instruktora jazdy – mówi Polak.

Samochód trafił na policyjny parking (na koszt właściciela) i został sprzedany jeszcze przez orzeczeniem sądu drugiej instancji.

- Po ponad 2 latach zmagań sprawiedliwości stało się zadość - mówi Kosiński. - Cieszę się, że znowu jestem człowiekiem niekaranym. Mam nadzieję, że teraz będzie większa przejrzystość w temacie stałego zamieszkania obcokrajowców i czasowego przywozu pojazdów.

Źródło: tvn24.pl, Bild.de

Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl