Brytyjczycy z Oksfordu rozpoczynają testowanie na ludziach szczepionki na koronawirusa SARS-CoV-2. Naukowcy jej szanse na sukces oceniają na 80 procent. Jeszcze przed zakończeniem testów chcą ją produkować. Sporo ryzykują, bo jeśli okaże się, że szczepionka nie zadziała, poniosą straty finansowe. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Naukowcy z Oksfordu stworzyli swoją szczepionkę z nieszkodliwego, szympansiego zarazka, który został genetycznie zmodyfikowany w celu przenoszenia części koronawirusa. Kierująca pracami profesor Sarah Gilbert mówi, że pierwszy uczestnik badania dostanie szczepionkę w czwartek. - Trzy dni później zaszczepimy kolejne trzy osoby, za kolejne trzy dni dziesięć osób. Do połowy maja osiągniemy liczbę 500 osób – informuje Gilbert.
Będzie to największa próba z dotychczasowych badań na ludziach - takie testy prowadzą już Amerykanie i Chińczycy. Brytyjczycy mówią, że nie zaczęli pierwsi, ale są duże szanse na to, że jako pierwsi skończą swoje badania z pozytywnym wynikiem. Profesor Gilbert ocenia szanse na sukces na 80 procent - chce zacząć produkcję szczepionki jeszcze przed zakończeniem testów, tak aby mieć do września około miliona gotowych dawek.
- Nie chcemy znaleźć się w momencie, w którym ogłosimy światu, że mamy skuteczną szczepionkę, a nie będziemy mieli jej w wystarczającej ilości – podkreśla profesor Sarah Gilbert. W środę pierwsze pozwolenie na badanie szczepionki na ludziach wydali Niemcy. Firma Biontech uzyskała obiecujące wyniki badań na myszach.
"Chodzi o stworzenie szczepionki, która będzie mogła zostać podana pracownikom służby zdrowia"
Gdyby w podobny sposób można było testować szczepionki na ludziach, byłyby one gotowe w kilka tygodni. - Na pewno w takich sytuacjach nie odbywa się to w taki sposób, że my narażamy takiego pacjenta na wirusa i sprawdzamy, czy będzie efekt. Żadna komisja bioetyczna nie pozwoli na to – zwraca uwagę lekarz medycy podróży Łukasz Durajski.
- Jedyne co możemy, jeśli chodzi o sprawdzenie jej skuteczności, to pozwolić tym ludziom żyć w populacji, w takich typowych warunkach, jak każdy z nas i spojrzeć, czy w tej grupie szczepionej jest mniejsza zapadalność niż w grupie nieszczepionej – uważa profesor Maria Gańczak z Sekcji Kontroli Zakażeń Europejskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego.
Naukowcy z Oksfordu losowo wybranej części badanych podadzą placebo, tak by przekonać się, czy ludzie szczepieni reagują lepiej od tych nieszczepionych. Na takie obserwacje potrzeba czasu - minimum kilku miesięcy. Przyspieszyć prace może kolejny etap badań. Podanie szczepionki tym najbardziej narażonym, czyli lekarzom i pielęgniarkom. Na tym skupia się praca większości zespołów badaczy z całego świata.
- Chodzi im przede wszystkim o stworzenie szczepionki, która będzie w miarę bezpieczna i która będzie mogła zostać podana pracownikom służby zdrowia, czyli najbardziej narażonym na niebezpieczeństwo. I to będzie kolejna próba kliniczna działania tej szczepionki – mówi profesor Marcin Drąg z Katedry Chemii Biologicznej i Bioobrazowania, Politechnika Wrocławska.
Brytyjscy naukowcy mówią, że aby szczepionkę można było podać milionom, a może nawet miliardom ludzi, musi minąć rok. - Wydaje nam się, że możemy być gotowi wcześniej, ale niewiele wcześniej. Przynajmniej nie na masową skalę – profesor Sarah Gilbert.
Na całym świecie niezależne od siebie badania prowadzi kilkadziesiąt zespołów naukowców. Badacze z Oksfordu mówią nawet o pracach na 140 różnymi szczepionkami. Im więcej badań, tym większa szansa na sukces.
Źródło: PAP