Oskarżenia o homoseksualizm, tortury, śmierć. "Przyznałem się do rzeczy, których nigdy w życiu nie robiłem"

Hamas rządzi Strefą Gazy niepodzielnieWikipedia Commons CC BY SA 2.0 | Hoheit

Śmierć Mahmeda Isztiwiego zawierała w sobie "wszystkie pułapki telenoweli: seks, tortury i defraudacje" i wyszła z łona zbrojnego skrzydła Hamasu w Strefie Gazy - pisze o jednym z liderów ugrupowania "The New York Times".

34-letni Isztiwi pochodzący z rodziny lojalnej palestyńskiej "sprawie", czyli walce zbrojnej z Izraelem o Strefę Gazy, w czasie ostatniej wojny w 2014 r. był odpowiedzialny za wystawienie na pierwszą linię ognia tysiąca bojowników i stworzenia tuneli, którymi mieli się przedostawać do Izraela.

Podejrzenia

W Strefie Gazy znali go wszyscy. W ostatnim roku pojawiły się jednak oczerniające go informacje. Zaczęto go podejrzewać o "moralne świństwo", jak w szeregach Hamasu określa się homoseksualizm. Nie on pierwszy został zamordowany przez "swoich", ale ta śmierć jest inna od pozostałych, bo nie tylko rozmawia się o niej "w domach, taksówkach i na punktach granicznych" w Gazie. Jego rodzina postanowiła mówić o niej publicznie - pisze NYT.

Po Isztiwim owdowiały dwie żony, które urodziły troje jego dzieci. Głos przed kilkoma tygodniami zabrała jego matka.

Mogła to zrobić, bo sama, wraz z synem, jest w Gazie znana z pomagania członkom Hamasu ściganym przez Izrael. Przez lata wspólnie gościli oni pod swoim dachem najbardziej znanych, wysokich rangą terrorystów, których Tel Awiw próbował się pozbyć wielokrotnie - w tym Mohammada Deifa dowodzącego osławionymi w Palestynie Brygadami Al-Kassam, a więc całym zbrojnym ramieniem Hamasu. Matka Isztiwiego opiekowała się nim, bo potrzebował pomocy. Po latach ucieczek przed Izraelczykami i kilku przeżytych zamachach, nie miał już nóg i oka.

Gdy jej syn został schwytany i przewieziony przez członków ugrupowania do aresztu, gdzie całe miesiące był torturowany, matka 34-latka opublikowała nagrane wideo, na którym zapłakana prosiła Deifa o litość. Ten odmówił. Hamas 7 lutego poinformował w oświadczeniu, że mężczyzna zostanie zabity.

Ukrywał "coś większego"?

Sprawa stała się tak głośna, że postanowiła się nią zająć organizacja Human Rights Watch. Na rozmowy zgodziła się matka i 11 rodzeństwa terrorysty.

Z ich opowieści wynika, że Isztiwi walczący w Brygadach Al-Kassam od 19. roku życia, przed kilkoma laty stał się komendantem w swoim sąsiedztwie.

W czasie wojny w 2014 r., gdy dom rodzinny jego drugiej żony został zniszczony przez izraelskie bomby, dowódca zatrzymał część pieniędzy, które miał przeznaczyć na zakup broni. Nie wiadomo, dlaczego pieniądze schował, być może chciał pomóc rodzinie, o kradzież zaczęło go jednak podejrzewać szefostwo. Wezwany do siedziby Hamasu w styczniu 2015 r. został o to zapytany. Przyznał się. "To wtedy zaczęło się torturowanie" - powiedziała w rozmowie z HRW jego młodsza siostra.

Według jej wiedzy, bardzo szybkie przyznanie się do kradzieży wywołało w Hamasie dodatkową podejrzliwość. Uznano, że w istocie ukrywa on coś większego.

Śledztwo organizacji doprowadziło ją do jednego z podwładnych, który przyznał podobno, że miał w przeszłości kontakty seksualne z Isztiwim. Hamas uznał więc, że pieniądze były potrzebne dowódcy, by płacić za seks albo, by uciszyć mężczyznę. Zachodziło też inne prawdopodobieństwo i tego trzeba było się wystrzegać najbardziej. Jeżeli Izraelczycy wiedzieli, że 34-latek jest gejem to mogli go szantażować i kazać szpiegować.

Tortury

Zatrzymany przez członków swego ugrupowania, terrorysta przebywał w "areszcie". 15 lutego 2015 r. dopuszczono do niego dwie z jego sióstr. Zapytały go, czy to prawda, że jest gejem. "Przytaknął" - powiedziała jedna z nich w rozmowie z HRW, potem jednak pokazał jej ukradkiem zapisane na dłoni trzykrotnie słowo "zulum", czyli "(zostałem) skrzywdzony".

Na kolejnym spotkaniu z rodziną 1 marca udało mu się przekazać małą kartkę z kilkoma zdaniami. Napisał: "Torturowali mnie od 4. dnia pobytu w areszcie. Przyznałem się do rzeczy, których nigdy w życiu nie robiłem". Mijał szósty tydzień.

Na następnym widzeniu 7 czerwca 34-latek płakał. Siostry próbowały go uspokoić. Dał im dwie gęsto zapisane strony, na których tłumaczył, w jaki sposób dowództwo Brygad Al-Kassam maskujące swoje błędy w czasie ostatniej wojny, znalazło sposób na wyjaśnienie niepowodzeń, znajdując w nim kozła ofiarnego. Odsłonił też jedną łydkę, bo pokazać na niej "zulum", głęboko wycięte gwoździem. Na dowód, że był torturowany, gdyby go zabito.

Rodzina terrorysty nie pokazała HRW listu, ale w oddzielnych rozmowach kilku jej członków przedstawiło tę samą wersję tortur, jakie opisywał. Całymi dniami podwieszano go m.in. pod sufitem, chłostano i nie pozwalano spać.

Siostry poszły do politycznych liderów Hamasu. 15 lipca pokazały im list. Zapytały, czy w więzieniu może się pojawić Czerwony Krzyż, czy może się tam pojawić ktokolwiek z zewnątrz. "Nie", brzmiała jedyna odpowiedź. Dzień później kilkudziesięciu krewnych pojawiło się pod domem jednego z prominentnych działaczy Hamasu i zaczęło protestować, wznosząc - co w Strefie Gazy jest nie do pomyślenia - okrzyki przeciwko organizacji. Pojawiła się policja. Pobiła część demonstrantów.

Wieczorem jedna z sióstr umieściła na Facebooku apel. Opisała całą sprawę. Przerwała w ten sposób miesiące milczenia. Oskarżyła Hamas o "złamanie umowy" ze społeczeństwem. Hamas zdradził jednego ze swoim - sugerowała.

Po raz ostatni rodzina zobaczyła 34-latka 10 sierpnia ubiegłego roku. Potem próbowała znaleźć kogokolwiek, kto chciałby rozmawiać z dowództwem Brygad Al-Kassam o jego uwolnieniu. Nie znalazła.

7 lutego tego roku mężczyzna został stracony. Na jego późniejszym pogrzebie pojawiły się setki ludzi.

Autor: adso\mtom / Źródło: New York Times

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia Commons CC BY SA 2.0 | Hoheit