Amerykańskie władze przyznają, że szczątki pozostałe po wtorkowym zderzeniu rosyjskiego sztucznego satelity Ziemi z satelitą amerykańskim są potencjalnie niebezpieczne dla innych obiektów kosmicznych. Rosyjscy eksperci mówią, że może dojść do kolizji szczątek na przykład z jednym ze starych radzieckich satelitów napędzanych reaktorami atomowymi, a wskutek tego do wycieku odpadów radioaktywnych.
Według odpowiedzialnego za militarne operacje kosmiczne Strategicznego Dowództwa Stanów Zjednoczonych (USSTRATCOM), aparaty orbitalne różnych państw mogą być zmuszone do manewrów ochronnych. Kolizja wydarzyła się na orbicie wykorzystywanej przez liczne satelity USSTRATCOM.
Szczątki zostały porozrzucane w różnych kierunkach, w tym w górę, gdzie „pogrzebane” są stare radzieckie satelity - te, których zadaniem było informowanie marynarki o potencjalnym przeciwniku i które były wyposażone w reaktory atomowe. Istnieje groźba kolizji z tymi satelitami i w związku z tym pojawienia się na orbicie odpadów radioaktywnych. Anonimowy ekspert
Do zderzenia dwóch satelitów łącznościowych - czynnego amerykańskiego komercyjnego Iridium 33 i nieczynnego rosyjskiego wojskowego Kosmos-2251 (typu Strieła-2M) - doszło we wtorek o godzinie 17.56 czasu polskiego 776 kilometrów nad półwyspem Tajmyr w rosyjskiej Arktyce.
"Wojsko obserwuje te szczątki"
Zapytany, czy stwierdzono już spowodowane wypadkiem zagrożenie dla amerykańskich satelitów wojskowych, rzecznik Pentagonu Brian Whitman odpowiedział: - Nie. Wojsko obserwuje te szczątki, ale potrwa jakiś czas, zanim uzyskamy pełny obraz orbit tych obiektów.
Według rosyjskich wojsk kosmicznych, powstała wskutek zderzenia masa krąży na wysokości od 500 do 1300 kilometrów. - Zderzenie tych dwóch aparatów kosmicznych nastąpiło przypadkowo i oba zostały zniszczone - powiedział Reuterowi pierwszy zastępca dowódcy wojsk kosmicznych Aleksandr Jakuszyn.
Szczątki mogą zderzyć się z innym obiektem
Zdaniem cytowanego przez agencję Interfax anonimowego rosyjskiego eksperta do spraw kosmonautyki, szczątki mogą się zderzyć z jednym z zasilanych reaktorem atomowym radzieckich wojskowych satelitów rozpoznania morskiego. - Szczątki zostały porozrzucane w różnych kierunkach, w tym w górę, gdzie „pogrzebane” są stare radzieckie satelity - te, których zadaniem było informowanie marynarki o potencjalnym przeciwniku, i które były wyposażone w reaktory atomowe. Istnieje groźba kolizji z tymi satelitami i w związku z tym pojawienia się na orbicie odpadów radioaktywnych - powiedział rozmówca Interfaksu.
Pełna ocena po kilku tygodniach
Wystrzelony w 1997 roku Iridium 33 ważył około 560 kg, a wprowadzony na orbitę w 1993 roku satelita rosyjski prawie tonę. Według NASA, w rezultacie zderzenia powstały dwa duże skupienia odłamków, nie wiadomo jednak, jak licznych i jak dużych. Pełna ocena skutków kolizji będzie znana dopiero po kilku tygodniach.
NASA oznajmiła natomiast, że nie ma większego zagrożenia dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) ani dla promów kosmicznych. Eksperci agencji oceniają je jako niskie, jednak podkreślają, że nie dokonali jeszcze pełnej oceny sytuacji.
Orbita ISS jest o około 435 kilometrów niższa od tej, na której doszło do zderzenia. Najbliższy start zaopatrującego stację promu kosmicznego wyznaczono na 22 lutego. Eksperci w najbliższych dniach ocenią stopień zagrożenia dla tej misji.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24