Demonstranci zablokowali w niedzielę ruch na głównej drodze wzdłuż libańskiego wybrzeża, domagając się rozwiązania problemu gromadzących się na ulicach Bejrutu śmieci. Pozornie błaha sprawa może doprowadzić do upadku chwiejnego rządu jedności narodowej i pogłębić kryzys w państwie, do którego masowo emigrują uchodźcy z Syrii.
Mieszkańcy Bejrutu od wielu dni żyją wśród gór śmieci, które gromadzą się na ulicach i gniją w letnim upale. Powodem całego problemu jest nieporadności władz z ich wywozem i brak zgody polityków na temat lokalizacji nowego wysypiska śmieci.
Śmieci regularnie podpalane są ponadto przez protestujących, co zagraża rozprzestrzenieniem się ognia na okoliczne budynki. W centrum, na głównych arteriach miasta, spłonęły w ostatnich dniach także setki śmietników.
Rozwieźć śmieci po kraju
Niedzielne demonstracje zostały wywołane pomysłem rządu, by pozbyć się śmieci poprzez wywiezienie ich do ustronnych miejsc w okolicach Bejrutu.
Kontrowersyjny pomysł pozbycia się odpadów ze stolicy podzielił również polityków. Brak porozumienia w tej kwestii i zażarte ataki na premiera doprowadził w efekcie do realnego ryzyka upadku rządu jedności narodowej Tamana Salama.
Mnożące się problemy
Poważny kryzys polityczny, wywołany "śmieciowym kryzysem", jest przejawem głębszych problemów dręczących Liban. Mimo że minęło 25 lat od zakończenia wojny domowej w tym kraju, jego władze wciąż nie potrafią unowocześnić infrastruktury i rozruszać gospodarki.
Sytuacja w Libanie uległa szczególnemu pogorszeniu po wybuchu wojny domowej w sąsiedniej Syrii. Konflikt ten doprowadził nie tylko do wzmożenia politycznych sporów wśród libańskich polityków, ale też spowodował przekraczanie granicy przez szukających schronienia dziesiątki tysięcy syryjskich uchodźców.
Autor: mm//gak / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP / EPA