Konończyk: mamy kolejne kuriozalne oświadczenia strony rosyjskiejTVN24
Słuchając ministra Ławrowa, miałem wrażenie, że on nie tyle mówił do Zachodu czy strony ukraińskiej, co bardziej do własnego społeczeństwa - tak Wojciech Konończuk z Ośrodka Studiów Wschodnich komentował konferencję Siergieja Ławrowa po spotkaniu w Turcji z szefem ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułebą. Rosyjski minister zaprzeczał temu, co dzieje się na Ukrainie, większość jego słów stała w sprzeczności z faktami. - Kreml bardzo konsekwentnie dba o szczelność informacyjną - zauważył ekspert.
Kułeba na konferencji po rozmowach informował o braku postępu w rozmowach. - Rozmowy były i łatwe, i trudne - mówił. Wyjaśniał, że do Antalyi przybył w celu humanitarnym. Relacjonował, że rozmawiano o przerwaniu ognia na 24 godziny po to, by "rozwiązać najbardziej naglące potrzeby humanitarne". - Nie uczyniliśmy postępu w tym obszarze - przyznał.
Ławrow z kolei - na osobnej konferencji - zaprzeczał zbrodniom wojennym dokonywanym przez siły rosyjskie. Pytany o zbombardowanie szpitala położniczego w Mariupolu szef rosyjskiej dyplomacji twierdził, że nie było tam ani kobiet, ani dzieci. Powiedział też, że Rosja nie zaatakuje żadnego kraju, tak jak nie zaatakowała Ukrainy. Większość jego słów z konferencji stało w sprzeczności z faktami.
"Kolejna próba fikcyjnego, ale jednak uzasadnienia"
Do kłamstw szefa MSZ Rosji, bliskiego współpracownika Władimira Putina, odniósł się na antenie TVN24 Wojciech Konończuk, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich. - Mamy kolejne kuriozalne oświadczenia strony rosyjskiej, powtarzane już zresztą drugi dzień ze strony rosyjskiego MSZ i Kremla - powiedział.
- Rzekome zagrożenie ze strony broni biologicznej, która jakoby jest produkowana na Ukrainie i w ten sposób zagraża Rosji, to moim zdaniem kolejna próba fikcyjnego, ale jednak uzasadnienia – głównie na potrzeby społeczeństwa rosyjskiego, które ma w dalszym ciągu uzasadniać potrzebę obecności armii rosyjskiej na Ukrainie - tłumaczył.
W rozmowie zwrócono uwagę na słowa szefa MSZ Ukrainy, który mówił, że Ławrow nie mógł nic zapewnić, bo nie jest osobą decyzyjną. - Ławrow wprost powiedział, że on nie ma mandatu, aby negocjować o sprawach korytarza humanitarnego czy nawet czasowego wstrzymania ognia - skomentował Konończuk. - Trzeba postawić pytanie: po co rosyjski minister w ogóle do Turcji pojechał? - zapytał.
- Mam wrażenie, że jedyne oczekiwanie od strony rosyjskiej to było uzgodnienie warunków ukraińskiej kapitulacji - sugerował. - Mimo tego, że Ukraińcy na każdym szczeblu, zaczynając od prezydenta Zełenskiego, mówią, że żadnej ukraińskiej kapitulacji nie będzie - przypomniał.
W kontekście wypowiedzi Ławrowa padło pytanie, czy możliwe jest, aby obywatele Rosji dowiedzieli się o tym, jak naprawdę wygląda sytuacja w Ukrainie. - Szansa pewnie zawsze jest, natomiast Kreml bardzo konsekwentnie dba o szczelność informacyjną - odpowiedział Konończuk. - Kilka dni temu zamknęli Facebooka, Twittera i ograniczyli dostęp do informacji dla społeczeństwa - przypomniał.
- To jest właśnie obawa Kremla, że pewnie niekorzystne z punktu widzenia kremlowskiego informacje na temat tego, co dzieje się na Ukrainie, będą jednak przenikać do społeczeństwa rosyjskiego. Dzisiaj, słuchając ministra Ławrowa, miałem wrażenie, że on nie tyle mówił do Zachodu czy strony ukraińskiej, co bardziej do własnego społeczeństwa - stwierdził.