Sojusznik porzuca Berlusconiego


Dotychczasowy bliski sojusznik premiera Włoch Silvio Berlusconiego opuścił partię, którą wspólnie założyli w 2009 roku. Gianfranco Fini oświadczył przy tym, że mimo to nie zamierza ustąpić z zajmowanego stanowiska przewodniczącego włoskiej Izby Deputowanych. Jego rezygnacji domaga się premier i kierownictwo partii Lud Wolności.

Drogi obu sojuszników, którzy utworzyli trzy rządy w ciągu ostatnich 16 lat, rozeszły się ostatecznie po miesiącach napięć i sporów.

Zasadniczym powodem rozdźwięków była kierowana wielokrotnie przez Finiego krytyka pod adresem rządu i koalicji, zwłaszcza zaś surowej polityki imigracyjnej, na którą naciska inny koalicjant - Liga Północna.

Opozycyjny członek rządu

Berlusconi zarzucał zaś często swemu sojusznikowi, że zachowuje się tak, jakby był w opozycji, i że prowadzi własną politykę.

Zarzuty pod adresem szefa Izby Deputowanych powtórzono w przyjętym w czwartek dokumencie kierownictwa Ludu Wolności, w którym mowa jest o utracie zaufania do Finiego. Znalazło się tam też następujące stwierdzenie: "Nie zdarzyło się nigdy, by trzecia osoba w państwie objęła rolę polityczną, jako opozycja krytykując rząd w zgodzie z lewicą".

Autorzy rezolucji podkreślili, że wielokrotnie podejmowali próby zawarcia zgody z Gianfranco Finim, ale w końcu uznali, że jest to niemożliwe.

Narazić się Berlusconiemu

Oliwy do ognia Fini dolał przed kilkoma dniami, gdy stwierdził, że osoby objęte śledztwem powinny zrezygnować ze stanowisk politycznych, co było jednoznaczną aluzją do kilku wiceministrów i polityków koalicji, w sprawie których wszczęto dochodzenie.

Na konferencji prasowej w piątek Gianfraco Fini oświadczył, że nie ustąpi z stanowiska przewodniczącego izby niższej, do czego wzywają go byli sojusznicy. Zapewnił, że jego zwolennicy - których ma być w parlamencie około 30 - utworzą grupę, która będzie "lojalnie popierać rząd za każdym razem, gdy podejmowane będą decyzje oparte na programie wyborczym i będzie sprzeciwiać się wyborom szkodzącym w sposób niesprawiedliwy ogólnym interesom".

Zarzucił jednocześnie premierowi Berlusconiemu, że nie ma on "liberalnej koncepcji demokracji".

Źródło: PAP