Co najmniej 43 osoby zginęły, a ponad 70 zostało rannych w zamachach bombowych na południu Indii. W innym rejonie kraju kolejnych 70 osób zmarło na cholerę.
- Mieliśmy do czynienia z aktem terroru - oświadczył Y.S. Rajasekhara Reddy, szef rządu stanu, w którym doszło do dwóch eksplozji. Pierwsza, w której zginęło więcej osób miała miejsce na targu miejskim. Druga bomba wybuchła w parku rozrywki, podczas pokazu świateł laserowych.
W miejscach zamachów pozostały dziesiątki zakrwawionych ciał i podziurawione odłamkami rzędy plastikowych foteli. W momencie eksplozji siedziała w nich publiczność oglądająca pokaz.
Wyszkolone do poszukiwania materiałów wybuchowych psy pomagają policjantom szukać kolejnych ładunków.
To nie pierwsze zamachy w Indiach w ostatnich miesiącach. W maju tego roku bomba, która wybuchła w historycznym meczecie w Hajdarabadzie zabiła jedenaście osób. Wcześniejsze wybuchy miały miejsce w lipcu. Bomby, które eksplodowały w siedmiu pociągach dowożących ludzi do pracy, zabiły ponad 200 osób.
Śmiertelne żniwo zarazy
To nie jedyna tragiczna wiadomość, która nadeszła ostatnio z Indii. Co najmniej 70 osób zmarło w tym kraju na cholerę w stanie Orisa - podały w niedzielę władze w stolicy stanu Bhubaneśwarze.
W Orisie na cholerę zapadło ponad 1,5 tys. osób - co najmniej dwa ogniska epidemii stwierdzono w okręgach Rajagada i Koraput, około 500 kilometrów od stolicy stanu. Powodem epidemii jest brak dobrej wody pitnej.
Stanowy minister zdrowia Chinmoy Basu zapewnił, że władze czynią wszystko by opanować epidemię - na miejsce wysłano ekipy lekarzy a także leki i środki do oczyszczania wody pitnej.
Źródło: PAP