Wojna informacyjna na granicy Korei. Z głośników płyną komunikaty o dezerterze


Seul postanowił wykorzystać niedawną ucieczkę północnokoreańskiego żołnierza do celów propagandowych. Wojsko Korei Południowej transmituje z głośników informacje o dezerterze przez oddzielającą oba państwa strefę zdemilitaryzowaną - informuje agencja Yonhap.

Wiadomości są transmitowane za pomocą głośników rozmieszczonych na terenie strefy zdemilitaryzowanej między Koreami. To element wojny psychologicznej między Seulem a reżimem Kim Dzong Una, która ma na celu walkę z propagandą i izolacją tego najbardziej zamkniętego kraju świata. Seul chce w ten sposób przekazywać żołnierzom i mieszkańcom po drugiej stronie granicy informacje z zewnątrz.

Według agencji Yonhap komunikaty transmitowane przez południowokoreańskie wojsko zawierają informacje o kulisach ucieczki północnokoreańskiego żołnierza, między innymi o tym, jak został postrzelony przez północnokoreańskich żołnierzy, a następnie trafił do szpitala w Korei Południowej.

Prowadzona przez Seul operacja informacyjna, rozpoczęta w dniu incydentu, jest stanowczo krytykowana przez Pjongjang jako zachęta dla północnokoreańskich żołnierzy do podejmowania podobnych prób.

Komunikaty wygłaszane przez południowokoreańskie wojsko są na tyle głośne, że mogą być słyszane nawet z odległości 20 kilometrów od granicy.

Nie jest to pierwszy raz, kiedy sąsiedzi sięgają po podobne środki. W sierpniu 2015 roku Korea Południowa rozpoczęła nadawanie komunikatów w odwecie za podłożenie min w strefie zdemilitaryzowanej między państwami koreańskimi. W odpowiedzi propagandowe informacje popłynęły także z Północy.

Złamanie układu

Obie Koree, choć tak bliskie geograficznie i stanowiące niegdyś jedno państwo, dzieli obecnie przepaść.

Oba kraje pozostają formalnie w stanie wojny od lat 50. dwudziestego wieku. Trwająca wówczas Wojna Koreańska (1950-1953) nie zakończyła się bowiem traktatem pokojowym, a jedynie zawieszeniem broni, które obowiązuje do dziś.

Zdaniem władz w Seulu zachowanie północnokoreańskich żołnierzy, którzy otworzyli ogień do przebywającego już wówczas na terenie strefy zdemilitaryzowanej uciekiniera, było złamaniem tego układu. Koreańczyków z Północy wezwano, by taka sytuacja więcej się nie powtórzyła. Koreański minister obrony Song Young Moo wystosował ten apel w poniedziałek w trakcie wizyty w Panmundżomie, gdzie przebiega linia demarkacyjna. To jedyny odcinek koreańskiej strefy zdemilitaryzowanej, gdzie żołnierze z Północy i Południa stoją twarzą w twarz. Minister pochwalił stacjonujących tam żołnierzy za uratowanie życia uciekinierowi. Podobnego zdania jest Dowództwo ONZ (UNC), którego przedstawiciel oświadczył w środę w Seulu, że ścigając jednego ze swoich żołnierzy, który przekroczył linię demarkacyjną, Korea Północna naruszyła porozumienie o zawieszeniu broni z Koreą Południową.

Dokonał "niemożliwego"

24-letni północnokoreański żołnierz zdezerterował ze swojego oddziału i zbiegł do sąsiedniej Korei Południowej 13 listopada. Według sił wojskowych tego kraju mężczyzna najpierw jechał wojskowym dżipem, ale musiał go porzucić, ponieważ urwało się koło. Kontynuował ucieczkę pieszo. W jej trakcie żołnierze północnokoreańscy oddali do niego około 40 strzałów.

Ranny schronił się za południowokoreańskim obiektem na tak zwanym Wspólnym Obszarze Bezpieczeństwa w strefie zdemilitaryzowanej. Stamtąd został zabrany przez żołnierzy południowokoreańskich i amerykańskich oraz przetransportowany do szpitala śmigłowcem.

Od czasu zakończenia wojny koreańskiej około 30 tysięcy osób uciekło z Korei Północnej do Korei Południowej, ale ucieczki przez silnie strzeżoną linię demarkacyjną należą do rzadkości. Najwięcej uciekinierów wydostało się z Korei Północnej przez Chiny.

Autor: Monika Winiarska / Źródło: Reuters/tvn24.pl