Kenijskie kobiety mają już dość potyczek prezydenta i premiera. Sfrustrowane postanowiły więc zaprotestować. Nie jest to jednak zwykła manifestacja. Kobiety na tydzień zrezygnowały z seksu.
Tygodniowy strajk ogłosiła Organizacja Rozwoju Kobiet, która do uczestnictwa w proteście zachęciła żonę prezydenta kraju Mwai Kibaki i małżonkę premiera Raila Odinga. Postanowiła też zapłacić prostytutkom za siedmiodniową rezygnację z pracy.
"To nie jest kara dla mężczyzn"
W ten sposób kenijskie kobiety chcą zmusić prezydenta i premiera do wspólnych rozmów. Pojawiają się bowiem obawy, że sytuacja w kraju może doprowadzić do poważnego konfliktu i rozlewu krwi. Jak argumentują aktywistki w czasie poważnego chaosu, który panuje w kraju przywódcy nie powinni mieć czasu na sprawy ciała.
- To nie powinno być postrzegane jako karanie mężczyzn, to środek, który ma skierować ich uwagę na realne problemy - powiedziała Ida Odinga, żona premiera. Jak dodała strajk poprze "duszą i ciałem".
Prasowe oświadczenie dotyczące protestu wydał kobiecy ruch narodowy G10, który zrzesza feministyczne organizacje w całej Afryce. G10 napędzany jest przez wizję społeczeństwa, w którym to właśnie kobiety dzierżą władzę polityczną. Ich misja ma na celu połączenie głosu kobiet na rzecz poprawy sytuacji wewnątrz kraju. Protest rozpoczęto 29 kwietnia.
Zamieszki w Kenii
Niespokojna sytuacja w Kenii trwa od 2 lat. W 2007 roku w wyborach prezydenckich zwyciężył Kibaki, którego opozycja nie akceptuje. Przeciwnicy głowy państwa nie uznali wyników głosowania, a prezydenta oskarżyli o przemoc i fałszerstwa wyborcze. W kraju doszło do masowych zamieszek.
Źródło: allafrica.com
Źródło zdjęcia głównego: TVN24