W środę wieczorem doszło do wybuchu samochodu-pułapki przed komisariatem policji w tureckiej prowincji Van w pobliżu granicy z Iranem – podała telewizyjna agencja informacyjna Dogan. Nie ma żadnych doniesień o ofiarach i rannych. Nikt nie przyznał się do zamachu.
Agencja zaznaczyła, że z posterunkiem policji, gdzie doszło do wybuchu, połączone są policyjne koszary. Do eksplozji doszło na południowym wschodzie Turcji, w prowincji, gdzie dominuje ludność kurdyjska. Nie można wykluczyć, że za zamachem stoją rebelianci z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) – zauważa agencja Reutera. W ciągu ostatnich 2,5 roku dochodziło tam do wielu ataków na tureckie posterunki policji, które przeprowadziła PKK – dodaje.
Niespokojny wschód Turcji
W poniedziałek doszło do eksplozji samochodu-pułapki niedaleko miasta Diyarbakir również w południowo-wschodniej części kraju. W zamachu zginęło sześć osób, a 25 zostało rannych. Odpowiedzialnością za ten zamach Ankara obarczyła rebeliantów z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Wśród zabitych byli policjanci, cywil i dziecko.
Do ataku doszło w rocznicę wybuchu powstania PKK przeciwko Turcji. 15 sierpnia 1984 roku przeprowadzono w tym samym czasie zamachy w miastach Eruh i Semdinli, których celem były tureckie siły bezpieczeństwa. Po załamaniu się rozejmu z rebeliantami z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) w lipcu zeszłego roku w zamachach i walkach na południowym wschodnie kraju zginęło około 400 żołnierzy i policjantów oraz kilka tysięcy bojowników; według opozycji śmierć poniosło też od 500 do 1000 cywilów. PKK domaga się większej autonomii dla Kurdów w Turcji. Od 1984 roku konflikt kurdyjsko-turecki kosztował życie ponad 40 tys. osób, głównie rebeliantów.
Autor: kło/ja / Źródło: PAP