To prawdopodobnie pierwsze ataki talibów przy użyciu żywego inwentarzu. Starszy oficer brytyjskiej armii i sześciu innych żołnierzy jechało w wozie pancernym w południowej prowincji Helmand, kiedy wysadzono w powietrze osła.
- Zauważyliśmy osła przywiązanego do drzewa, jak byliśmy w drodze do miejsca, gdzie mieliśmy monitorować operację wojskową przeprowadzaną tamtego dnia - twierdzi jeden z uczestniczących w zdarzeniu oficerów. - To nic nadzwyczajnego. Osły są wszędzie - komentuje. Jednak w drodze powrotnej osła zdetonowano.
Prysznic krwi i happy end
Ogromna eksplozja spowodowała, że pojazd i siedzący na jego dachu żołnierz zlani zostali prysznicem krwi i wnętrznościami zwierzęcia.
- Spałem, ponieważ można poczuć się znudzonym podróżując w środku wozu pancernego - tłumaczy inny żołnierz. - Obudził mnie huk eksplozji. Kiedy zobaczyłem kolegę we krwi, natychmiast chciałem udzielić mu pomocy medycznej - dodaje. - Krzyknął, że nic mu nie jest. Mówiłem mu, że jest ciężko ranny - uzupełnia. - Po chwili uświadomiliśmy sobie, co stało się naprawdę - komentuje.
Szczęście w nieszczęściu
- Mieliśmy dużo szczęścia - przyznają żołnierze. Szacują, że osioł mógł mieć na sobie około dwadzieścia kilogramów materiałów wybuchowych.
Eksplozja uszkodziła tylko trzy koła pojazdu, a przebywający na jego dachu oficer miał ciężkie problemy ze słuchem. Z kolei, jak mówią żołnierze, smród wnętrzności osła wyczuwalny był w wozie pancernym przez kilka tygodni.
Źródło: timesonline.co.uk, tvn24.pl