Hiszpański rząd porozumiał się z socjalistami, by wyznaczyć regionalne wybory w Katalonii na styczeń w ramach nadzwyczajnych środków mających na celu tymczasowe przejęcie władzy w regionie - powiedziała przedstawicielka socjalistów Carmen Calvo w telewizji TVE.
Calvo, reprezentująca będącą w opozycji Hiszpańską Socjalistyczną Partię Robotniczą (PSOE), jest odpowiedzialna za negocjacje z rządem centralnym dotyczące konkretnych kroków, które mają być wprowadzone zgodnie z artykułem 155. hiszpańskiej konstytucji. Ten pakiet nadzwyczajnych środków ma zatwierdzić w sobotę na nadzwyczajnym posiedzeniu Rada Ministrów. W TVE Calvo potwierdziła doniesienia mediów, że rząd i PSOE uzgodniły ogłoszenie wyborów do regionalnego parlamentu w Barcelonie na styczeń 2018 roku.
Przygotowania do zawieszenia autonomii
W czwartek rząd premiera Mariano Rajoya wyjaśnił, że będzie kontynuował procedury przewidziane w artykule 155. konstytucji, by "przywrócić legalność rządu Katalonii", i aby bezpośrednio przejąć uprawnienia, które dotychczas należały do autonomicznych władz w Barcelonie.
Zapowiedź rozpoczęcia procesu zawieszenia autonomii Katalonii była reakcją na otrzymanie przez władze centralne listu szefa regionalnego rządu Katalonii Carlesa Puigdemonta, w którym po raz kolejny nie przesądził on, czy 10 października w regionalnym parlamencie ogłosił niepodległość Katalonii czy też nie. Zgodnie z artykułem 155. jeśli władze zbuntowanego regionu nie spełnią wymogu powrotu na ścieżkę prawa w konkretnym terminie, to rząd centralny może poprzez dekret zatwierdzić "niezbędne środki", by zobowiązać region do "przymusowego przestrzegania obowiązków" wynikających z konstytucji. Aby te środki weszły w życie, musi je przegłosować Senat, co najpewniej stanie się w przyszłym tygodniu lub w poniedziałek 31 października - podają media. Konieczne jest poparcie bezwzględnej większości izby wyższej parlamentu. Jest to pierwszy przypadek uruchamiania artykułu 155. ustawy zasadniczej od przyjęcia hiszpańskiej konstytucji w 1978 roku - pisze EFE.
Nielegalne referendum i niejasne deklaracje
Konflikt Barcelony z Madrytem jest rezultatem uznanego przez władze centralne za nielegalne referendum w Katalonii z 1 października, w którym 90,18 procent głosujących opowiedziało się za niepodległością regionu. Wzięła w nim jednak udział mniej niż połowa wyborców: ok. 2,28 mln osób spośród 5,3 mln uprawnionych.
10 października Puigdemont ogłosił w katalońskim parlamencie, że przyjmuje mandat obywateli do ogłoszenia niepodległości, ale jednocześnie wezwał katalońskich deputowanych do odroczenia o kilka tygodni secesji Katalonii, aby umożliwić negocjacje z rządem w Madrycie. Następnie Puigdemont podpisał deklarację niepodległości wzywającą inne państwa do uznania "republiki Katalonii". W reakcji na to władze w Madrycie domagały się od władz w Barcelonie jasnej deklaracji - tak lub nie - czy Katalonia proklamowała niepodległość. W poniedziałek Puigdemont w liście do Rajoya nie wyjaśnił jednak, czy to zrobił. Drugi termin minął w czwartek.
Autor: kg / Źródło: PAP