Rozbił się, żeby ratować kolegę. Musiał go jednak zostawić na pewną śmierć. Po 60 latach wraca

Podczas Wojny w Korei F4U miały przede wszystkim za zadanie atakować cele naziemneUS Navy

Po ponad sześciu dekadach amerykański pilot Thomas Hudner, udekorowany najwyższymi odznaczeniami za odwagę, wraca do Korei Północnej, aby wypełnić obietnicę złożoną umierającemu koledze. W 1950 roku, pomimo niemal samobójczych starań, nie zdołał go uratować od pewnej śmierci. W ostatnich słowach obiecał jednak, że wróci. I teraz to robi.

W 1950 roku Thomas Hudner był 26-letnim szeregowym pilotem US Navy. Biały syn bogatego przedsiębiorcy zaciągnął się do wojska w 1948 roku i dość niespodziewanie dla siebie w 1950 roku znalazł się nad Koreą Północną w myśliwcu Vought F4U Corsair, mając za zadanie atakować cele naziemne w postaci wojsk chińskich i północnokoreańskich.

Jego skrzydłowym, był o dwa lata młodszy Jesse Brown, pierwszy w historii czarnoskóry pilot US Navy. Pochodził z biednej rodziny i jedynie dzięki swojej determinacji oraz uporowi zdołał usiąść za sterami samolotu. W tamtych czasach Afroamerykanie w US Navy pełnili głównie podrzędne funkcje takie jak kucharz czy pomywacz i starano się nie pozwalać im brać udziału bezpośrednio w walce.

Jesse Brown w kokpicie swojego F4U Corsair przed startem z lotniskowcaUS Navy

Pechowy pocisk w silnik

Czwartego grudnia 1950 roku Hudner i Brown, w ramach większej formacji myśliwców Corasair, lecieli nad Koreą Północną w pobliżu Zbiornika Chosin. Było to miejsce jednej z najbardziej dramatycznych klęsk wojsk USA w wojnie koreańskiej. Zaskoczeni przez gwałtowny atak setek tysięcy chińskich "ochotników", którzy niespodziewanie przekroczyli granicę, Amerykanie gwałtownie cofali się na południe. Było bardzo zimno i nad okolicą przechodziły śnieżyce.

Myśliwce miały za zadanie nękać Chińczyków, tak aby żołnierze na ziemi mogli się wycofywać. W jednym z ataków na pozycje wroga Brown miał pecha. Chińczycy zdołali trafić w czuły punkt jego silnika, a ten zaczął wypluwać kłęby dymu i po chwili zgasł. Lecąc nad ośnieżonymi stromymi wzgórzami pilot miał znikome pole manewru i zdecydował się awaryjnie lądować na pierwszym płaskim skrawku ziemi.

Niestety lądowanie na skalistym terenie skończyło się katastrofą. Corsair uległ ciężkim uszkodzeniom i stanął w ogniu, a pilot został uwięziony w roztrzaskanym kokpicie.

Thomas Hudner po odznaczeniu Medalem Honoru, który wisi na jego szyiUS Navy

Dramat na wrogim terenie

Pozostali w powietrzu piloci krążyli nad miejscem katastrofy, które znajdowało się daleko za linią frontu. Lada chwila do rozbitego myśliwca mogli dotrzeć Chińczycy. Hudner zauważył, że jego towarzysz macha do niego ręką z rozbitego kokpitu, do którego zbliża się ogień. Nie chcąc, aby uwięziony Brown spalił się żywcem, postanowił podjąć skrajne ryzyko, aby próbować go ratować.

Hudner poprosił pozostałych pilotów, aby krążyli nad okolicą, odganiali Chińczyków ogniem z karabinów maszynowych i wezwali śmigłowiec ratowniczy. Sam podjął próbę awaryjnego lądowania obok kolegi. Jego manewr skończył się tak samo jak Browna, czyli ledwo kontrolowaną katastrofą. 26-latek nie odniósł jednak obrażeń i ruszył w kierunku płonącego wraku.

Okazało się, że Brown jest ciężko ranny i jego nogi są zakleszczone we wraku. Przez następne kilkanaście minut, do momentu przylotu śmigłowca ratowniczego, Hudner tłumił płomienie i obkładał kokpit śniegiem, aby jego kolega się nie spalił. Sam dotkliwie poparzył sobie przy tym dłonie. Kiedy na miejsce dotarł śmigłowiec, wraz z jego pilotem starał się wydostać Browna z wraku, ale bezskutecznie.

Wobec zbliżającej się nocy i spadającej temperatury, śmigłowiec ratowniczy musiał odlecieć. Hudner nie miał wyboru, musiał porzucić towarzysza na pewną śmierć, bo zostanie z nim byłoby samobójstwem. Odchodząc od rozbitej maszyny powiedział Brownowi, że lecą po dodatkowy sprzęt i obiecał, że po niego wróci. Ciężko ranny pilot był na skraju świadomości i prawdopodobnie niedługo później zmarł.

Dopełnienie obietnicy

Nie było już jednak szans, aby dotrzeć do Browna. Wojska USA były w odwrocie, a okolicę zajęli Chińczycy. Wrak myśliwca z ciałem pilota zbombardowano napalmem, aby nie wpadł w ręce wroga. Za swoją ponadprzeciętną odwagę i poświęcenie Hudner dostał najwyższe odznaczenie dostępne dla amerykańskiego wojskowego, czyli Medal Honoru. Po wojnie kontynuował karierę pilota. Na emeryturę odszedł dopiero w latach 70-tych.

Teraz mężczyzna chce spełnić swoją obietnicę i wrócić po swojego towarzysza broni. Władze Korei Północnej w rzadko spotykanym geście wydały 88-letniemu Amerykaninowi pozwolenie na wyprawę w okolice Zbiornika Chosin. - Jesteśmy bardzo wdzięczni władzom Korei Północnej, że po tylu latach zezwoliły nam na poszukanie samolotu Jessiego - powiedział Hudner.

Emerytowany pilot ocenia szanse na odnalezienie wraku na około 50 procent. Wraz z nim i jego ekipą poszukiwawczą pojadą przedstawiciele kilku wybranych amerykańskich mediów.

Autor: mk//bgr / Źródło: CNN, acepilots.com, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: US Navy