Najpierw przez trzy tygodnie trwała koncentracja wojsk przy granicy z Ukrainą - teraz nagła zapowiedź ich wycofania. Najpierw zaostrzenie kursu wobec Kijowa, teraz zapowiedź spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Zachód czeka na kolejny ruch prezydenta Rosji Władimira Putina. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Ze zdjęć satelitarnych baz wojskowych na Krymie wynika, według zachodnich agencji wywiadowczych, że Rosja może szykować się do inwazji na Ukrainę. - Nie chce mi się wierzyć, żeby Rosja chciała prowadzić działania militarne przeciw Ukrainie, ale utrzymywanie wojsk obok granicy z Ukrainą może doprowadzić do wypadku, a to już ryzyko konfliktu - mówi minister spraw zagranicznych Francji Jean-Yves Le Drian.
Koncentracja rosyjskich wojsk zaczęła się na początku kwietnia. Amerykanie szacowali, że na Krymie i w pobliżu ukraińskiej granicy stacjonowało co najmniej 80 tysięcy Rosjan. - Nie chcemy palić mostów, ale jeśli ktoś nasze dobre zamiary uznaje za słabość i sam chce je palić, musi wiedzieć, że odpowiedź Rosji będzie asymetryczna, szybka i zdecydowana. Pożałują, jak dawno niczego nie żałowali - ostrzegał prezydent Rosji Władimir Putin.
"Jak można szybko wojska odwołać, to można szybko te wojska przywrócić"
Zdaniem części amerykańskich ekspertów, a także byłego szefa biura bezpieczeństwa narodowego, Rosja chce zmusić Ukrainę do wznowienia dostaw wody na Krym. Po zajęciu półwyspu przez Rosję, Ukraina - budując tamę - zakręciła kurek z wodą. Zdaniem generała Stanisława Kozieja Rosja mogłaby chcieć podjąć "humanitarny cel zapewnienia dostaw wody dla mieszkańców Krymu". Ruch ten poprzez operację zbrojną zniszczenia tamy, zdaniem generała Kozieja, byłby "chwytliwy dla społeczności międzynarodowej".
Kraje Zachodu, jak zawsze w takiej sytuacji, apelują o rozwagę. - Tłumaczymy Rosjanom, że czas na deeskalację i wspólne rozmowy w ramach norm ustanowionych przez to, co nazwaliśmy porozumieniem z Mińska, aby zapewnić integralność Ukrainy i poszanowanie zobowiązań podjętych przez wszystkie strony - stwierdza Jean-Yves Le Drian.
Mało prawdopodobne, żeby Rosja reagowała na tego typu apele i tłumaczenia, a jednak wydarzyło się coś, co mogło zaskoczyć niemal wszystkich - minister obrony Rosji ogłosił niespodziewanie, że rosyjscy żołnierze wycofują się z granicy z Ukrainą. - Tak jak można szybko wojska odwołać, to można szybko te wojska przywrócić, ewentualnie one mogą się znaleźć jeszcze w innym miejscu, które będą dla nas zaskoczeniem - zwraca uwagę były ambasador Polski na Ukrainie Jan Piekło. Zaskoczeniem jest kolejny ruch Putina - zgoda na spotkanie z prezydentem Ukrainy "w dowolnym dla niego czasie".
"Im bardziej asertywnie gra Putin, tym bardziej Zachód się z nim liczy"
Dla warszawy, to co dzieje się zaledwie 1550 kilometrów od niej, na Krymie - to sprawa bezpieczeństwa narodowego. - To wezwanie do deeskalacji ciągle jest aktualne, dopóki będą dziesiątki tysięcy żołnierzy przy granicy - mówi wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. - Mamy nadzieję, że do tych najbardziej aktywnych działań zbrojnych już nie dojdzie - dodaje.
Dla Rosji, jak to ujął szef obrony, zakończył się bardzo udany sprawdzian w okręgach wojskowych - południowym i zachodnim. - Im bardziej asertywnie gra Putin, tym bardziej Zachód się z nim liczy. To jest doświadczenie, które zebrał Putin do tej pory - mówi Małgorzata Bonikowska z Centrum Stosunków Międzynarodowych. W tym chaosie z przerzucaniem i wycofywaniem żołnierzy jest metoda. Zachód czeka na jego kolejny ruch.
Jacek Tacik, asty//now
Źródło: TVN24