Ministerstwo kultury Rosji cofnęło we wtorek decyzję o dopuszczeniu do kin brytyjsko-francuskiej komedii "Śmierć Stalina". Przeciwko filmowi, którego premiera miała się odbyć 25 stycznia, podniosły się oskarżenia o ekstremizm i prowokację.
W zeszłym tygodniu resort kultury dopuścił komedię Armando Iannucciego do kin, jednak w poniedziałek na zamkniętym pokazie przyjrzeli się jej członkowie rady społecznej przy ministerstwie. Na pokazie obecni byli m.in. reżyser filmowy Nikita Michałkow, aktorka i parlamentarzystka Jelena Drapieko i producent Leonid Wiereszczagin. Film obejrzeli też członkowie Rosyjskiego Towarzystwa Historycznego, zrzeszającego naukowców.
"To absolutny paszkwil"
- Ani jedna osoba nie wypowiedziała się na korzyść tego filmu jako dzieła artystycznego i historycznego" - poinformował szef rady społecznej Jurij Polakow. Były apele o tymczasowe cofnięcie decyzji o dystrybucji. Film Iannnucciego to satyra, która ma luźny związek z faktami historycznymi. Akcja rozgrywa się w ZSRR po śmierci w marcu 1953 roku Józefa Stalina i opowiada o zażartej walce o władzę, jaka wybucha w otoczeniu dyktatora. Pojawiają się postacie znane z podręczników historii - funkcjonariusze partyjnego Biura Politycznego. Dystrybutorzy filmu już wcześniej obawiali się, że komedia napotka w Rosji kłopoty. Po poniedziałkowym zamkniętym pokazie Drapieko, która jest wiceszefową komisji kultury w Dumie Państwowej oceniła, że film powinien zostać skontrolowany pod kątem treści ekstremistycznych. - To absolutny paszkwil, prowokacja, próba przekonania nas, że nasz kraj jest okropny, nasz naród to idioci, a nasi rządzący to głupcy - oświadczyła.
"Bez jakiegokolwiek szacunku dla naszej historii"
Drapieko, Michałkow i reżyser Władimir Bortko znaleźli się w grupie twórców, którzy zaapelowali do ministerstwa kultury o ekspertyzę prawną filmu. - Paszkwil na historię naszego kraju, złośliwa i absolutnie niestosowna jakoby "komedia" oczerniająca pamięć o naszych obywatelach, którzy pokonali faszyzm - opisano w liście film Iannucciego. Premiera "w przeddzień obchodów 75-lecia bitwy stalingradzkiej (zakończonej 2 lutego 1943 roku - red.) to policzek dla wszystkich tych, którzy tam zginęli i wszystkich, którzy pozostali przy życiu" - uznali autorzy apelu. Z osobnym listem zwrócili się do ministerstwa jego prawnicy, którzy zarzucili "Śmierci Stalina" pokazywanie postaci historycznych w sposób zniekształcony. Generał Gieorgij Żukow - argumentują prawnicy - jest przedstawiony jako po prostu wojowniczy klaun, a chodzi o wybitnego dowódcę, utalentowanego stratega, marszałka Związku Radzieckiego. - Film nakręcono bez jakiegokolwiek szacunku dla naszej historii, pamięci minionych pokoleń i po to, by wypaczyć przeszłość naszego kraju, by czas, w jakim ludzie radzieccy żyli w latach 50. (XX wieku), wywoływał tylko przerażenie - napisali sygnatariusze.
Cofnięcie zezwolenia
Choć jeszcze w poniedziałek wiceminister kultury Władimir Aristarchow przekonywał, że film został sprawdzony i nie ma w nim żadnych naruszeń, we wtorek zapadła decyzja o cofnięciu zezwolenia na jego wyświetlanie. Resort kultury uznał, że film prezentuje treści, "których rozpowszechnianie jest zabronione przez prawo Federacji Rosyjskiej". Światowa premiera "Śmierci Stalina" odbyła się jesienią zeszłego roku. W głównych bohaterów wcielili się znani aktorzy. Brytyjczyk Michael Palin, jeden z komików Monty Pythona, gra Wiaczesława Mołotowa - szefa stalinowskiego MSZ. Amerykański aktor Steve Buscemi, który ma na swoim koncie role w filmach braci Cohen, Jima Jarmuscha i Quentina Tarantino, zagrał Nikitę Chruszczowa. Po śmierci Stalina to właśnie Chruszczow został I sekretarzem partii komunistycznej, a w 1956 na zjeździe partii ujawnił część faktów o zbrodniach towarzyszących rządom swego poprzednika.
Autor: MR/AG / Źródło: PAP