Przez lata od podpisania w 1987 r. przez Ronalda Reagana i Michaiła Gorbaczowa, traktat o likwidacji pocisków rakietowych średniego zasięgu (INF) był traktowany jak "kamień węgielny" światowego bezpieczeństwa i dokument zezwalający na kontrolowanie arsenału nuklearnego USA i ZSRR, a później Rosji.
Putin zerwał z Zachodem
Jednak wraz z umocnieniem się u władzy Władimira Putina, na Kremlu przywrócenie co najmniej częściowo potencjału jądrowego, jaki miał ZSRR w czasach swej świetności, stało się jednym z głównych celów.
Pisał o tym np. w lutym tego roku "The Wall Street Journal", wskazując od razu na jedną zasadniczą kwestię, jaka powinna wszystkich na Zachodzie zmartwić: to, że Rosja od co najmniej 2008 r. w ogóle ze swoimi zamiarami stworzenia nowych rakiet przenoszących głowice nuklearne się nie kryła, i że Waszyngton nigdy nic z tym nie zrobił.
20 lat spokoju w Europie
Traktat INF respektowany przez USA do dzisiaj, a przez Rosję do 2007 lub 2008 roku, zagwarantował pozbycie się rakiet średniego zasięgu (500-3000 km), pośredniego zasięgu (3000-5500 km) przede wszystkim z Europy i Bliskiego Wschodu.
Był to sukces Stanów Zjednoczonych, które rozpadający się Związek Radziecki przekonały do zlikwidowania rakiet mogących przenieść głowice nuklearne w każdy punkt Starego Kontynentu.
R-500. Nowa broń Rosji
Jednak - jeżeli wierzyć doniesieniom rosyjskich agencji prasowych, np. RIA Novosti, którą kontroluje Kreml, to odwrót od czasów pokoju przynajmniej w głowie Władimira Putina rozpoczął się siedem lat temu.
To wtedy po raz pierwszy w rosyjskich mediach pojawiły się (z pewnością nieprzypadkowo) informacje mówiące o tym, że Rosja rozpoczęła produkcję rakiet R-500. Według źródeł RIA Novosti w listopadzie 2008 roku przetestowano rakietę o zasięgu "pomiędzy 520 i 5500 km". Jak zwracał uwagę w lutym "The Wall Street Journal", pierwszy test, wg informacji tej samej gazety, przeprowadzono już jednak w połowie 2007 roku, wtedy jednak nie mówiąc o tym, jaki może mieć zasięg.
W 2008 r. RIA Novosti co najmniej raz donosiła o tym, że zasięg R-500 "przekracza 2000 km", a w wielu rosyjskich mediach od listopada 2008 r. do grudnia 2013 r. pojawiały się informacje mówiące o tym, że rosyjskie pociski latają na dystansach od 1000 do 3000 km, i że "rakieta jest w seryjnej produkcji".
Produkcja i testowanie takich rakiet przez Rosję jest kardynalnym pogwałceniem traktatu INF, bo R-500 swoimi możliwościami dorównują wg. doniesień agencyjnych zutylizowanym przed laty pociskom radzieckim: R-5M Pobieda i R-12 (wystrzelenie tych drugich spowodowało Kryzys kubański w 1962 r.) i amerykańskim: MGM-1 Pershing i PGM-19 Jupiter.
RS-26
Innym problemem dla USA i NATO w ogóle jest kwestia testowania rosyjskich rakiet RS-26. W 2011 r. Rosjanie oficjalnie poinformowali, że zasięg tego pocisku przekracza 5500 km, a co za tym idzie, jest on z definicji międzykontynentalnym pociskiem balistycznym i nie podlega kwestii kontroli i zniszczenia w ramach traktatu INF.
Rosyjskie ministerstwo obrony w oficjalnych komunikatach na swojej stronie internetowej poinformowało jednak w ostatnich latach o dwóch testach rakiety RS-26 na dystansie 2000 km, a więc odpowiadającym pociskom średniego zasięgu (MRBM).
Rosja tworzy broń "przeciwko USA i ich sojusznikom"
Po pierwszych doniesieniach amerykańskiej prasy o tym, że Rosjanie mogą łamać postanowienia traktatu o broni pośredniego zasięgu, w styczniu tego roku okazało się, że choć na biurka najważniejszych ludzi w Pentagonie i zapewne też w Białym Domu trafiały raporty dot. podejrzeń o testowaniu przez Moskwę nowych pocisków teoretycznie zagrażających Europie, od 2011 r. USA nie złożyły ani jednej skargi i nie zażądały ani jednego tłumaczenia od Rosji.
W lutym tego roku "The Wall Street Journal" stwierdził, że działania Rosji w kwestii nieprzestrzegania traktatu INF pokazują, "jak niewiele administracja Władimira Putina robi sobie z międzynarodowych umów i zobowiązań (...) i tworzy broń przeciwko USA i ich sojusznikom".
Dziennik zacytował też rzecznika rosyjskiego MON, który w 2008 r. stwierdził: "Taka Polska robi z siebie cel. To pewne w 100 procentach. Staje się celem ataku. Niszczenie takich celów to priorytet".
Generał Anatol Nogowicyn wypowiedział te słowa w czasie, w którym rozstrzygała się kwestia budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce.
Autor: adso//gak / Źródło: Wall Street Journal, Brookings.edu, New York Times
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia, White House