Grupa byłych dysydentów represjonowanych w ZSRR skrytykowała odsłonięcie w Moskwie pomnika ofiar represji stalinowskich. Dysydenci argumentują, że represje polityczne w Rosji trwają.
Monumentalny pomnik o nazwie Ściana Płaczu został odsłonięty w Moskwie w poniedziałek po południu. Jako datę uroczystości wybrano Dzień Pamięci Ofiar Represji Politycznych, przypadający w Rosji 30 października.
W odsłonięciu pomnika wziął udział prezydent Władimir Putin.
My i nasi potomkowie powinniśmy pamiętać o tragedii represji i o przyczynach, które je zrodziły. Jednak nie oznacza to wzywania do wyrównywania rachunków. Nie wolno znów popychać społeczeństwa ku niebezpiecznej linii konfrontacji. Teraz ważne jest dla nas wszystkich oparcie się na wartościach zaufania i stabilności Władimir Putin
- My i nasi potomkowie powinniśmy pamiętać o tragedii represji i o przyczynach, które je zrodziły. Jednak nie oznacza to wzywania do wyrównywania rachunków. Nie wolno znów popychać społeczeństwa ku niebezpiecznej linii konfrontacji. Teraz ważne jest dla nas wszystkich oparcie się na wartościach zaufania i stabilności – powiedział prezydent.
Podkreślił jednocześnie, że represje polityczne były "uderzeniem w naród, które odczuwalne jest do tej pory" i że nie ma usprawiedliwienia dla tych czynów.
Putin przypomniał, że w tamtych czasach wobec każdego można było wysunąć "zmyślone i absolutnie absurdalne zarzuty" oraz że "miliony ludzi ogłaszano wrogami ludu", byli oni rozstrzeliwani lub trafiali do więzień, łagrów i na zesłanie.
- Nie można tej strasznej przeszłości wykreślić z pamięci narodowej i tym bardziej nie można jej niczym usprawiedliwić żadnym wyższym tak zwanym dobrem narodu – mówił Putin.
"Represje polityczne w Rosji nie tylko trwają, ale i narastają"
Grupa byłych więźniów politycznych i dysydentów z czasów ZSRR skrytykowała w poniedziałek odsłonięcie pomnika, oceniając, że następuje ono w czasie, gdy w Rosji wciąż stosuje się represje i są więźniowie polityczni. Wśród sygnatariuszy opublikowanego w tej sprawie listu są między innymi Władimir Bukowski, Aleksandr Podrabinek, Mustafa Dżemilew i Łewko Łukjanenko.
"Pomnik ofiar represji politycznych bez wątpienia powinien stanąć w Moskwie, lecz tylko wtedy, gdy w kraju nie będzie już więźniów politycznych, kiedy kaci zostaną ukarani, a represje polityczne przestaną być tematem doniesień informacyjnych, a staną się wyłącznie przedmiotem badań historyków" - oceniają autorzy listu.
W apelu oświadczyli, że "represje polityczne w Rosji nie tylko trwają, ale i narastają". Z tego powodu - piszą byli więźniowie polityczni i działacze ruchu demokratycznego w ZSRR - odsłonięcie obecnego pomnika jest "niestosowne i cyniczne".
List głosi także, że "wspieranie obłudy władz jest amoralne". Władze, sponsorując odsłonięcie pomnika, próbują - zdaniem autorów - "udawać, że represje polityczne to sprawy dawno minione, a więc można uwieczniać pamięć o ofiarach tych represji". W opinii sygnatariuszy listu władze Rosji jedynie mówią, że ubolewają z powodu ofiar dawnego reżimu, natomiast swoimi działaniami "kontynuują represje polityczne i dławią wolności obywatelskie w kraju".
Z tego powodu - argumentują byli dysydenci - nie powinno się brać udziału w uroczystościach organizowanych przez rządzących. "Nie można pozwolić władzom autorytarnym na to, by jedną ręką odsłaniały pomniki ofiar represji, a drugą - siały samowolę i bezprawie" - uważają dysydenci.
List ukazał się na stronie internetowej Garriego Kasparowa, byłego mistrza świata w szachach, obecnie jednego z czołowych krytyków rządów prezydenta Władimira Putina.
45 milionów rubli na pomnik
Pomnik to monumentalna płaskorzeźba stanowiąca mur z kilkoma przejściami, złożona z nagromadzonych uproszczonych postaci ludzkich. Symbolizują one tych, którzy zginęli w latach terroru, i tych, którym udało się przeżyć. Elementem kompozycji są napisy - słowo "pamiętaj" powtarzające się w wielu językach.
Ściana jest wysoka na sześć metrów i ma długość 30 metrów. Pomnik znajduje się przy prospekcie Akademika Sacharowa, noszącym imię słynnego fizyka i dysydenta Andrieja Sacharowa. Autorem projektu pomnika jest rzeźbiarz Gieorgij Frangulan.
Idea pomnika w Moskwie upamiętniającego ofiary represji pojawiła się w 2014 roku. W 2015 roku Putin polecił władzom stolicy wyznaczenie miejsca pod ten obiekt. Powołano również specjalną organizację zbierającą fundusze – Fundację Pamięć. Jedną z osób zasiadających w tej organizacji jest wdowa po pisarzu Aleksandrze Sołżenicynie, autorze "Archipelagu Gułag", Natalia Sołżenicyna.
Fundacja Pamięć zgromadziła łącznie 45 milionów rubli (ponad 777 tysięcy dolarów), zarówno od zwykłych osób, jak i przedstawicieli władz. Budowę wsparli między innymi szefowie leżących na Kaukazie republik Federacji Rosyjskiej, których rdzenne narody padły ofiarą masowych deportacji na rozkaz Józefa Stalina. Większość kosztów pomnika pokryły jednak władze Moskwy.
Autor: pk//kg / Źródło: PAP