W związku z częściową mobilizacją w Rosji coraz częściej dochodzą sygnały, że przebiega ona chaotycznie i wbrew pierwotnym zapowiedziom władz na Kremlu. Reuters przekazał, że w Buriacji, autonomicznej republice znajdującej się we wschodniej Syberii, powołanie dostał mężczyzna, który nie żyje od grudnia 2020 roku. - Boli mnie, że państwo przypomniało sobie o nim dopiero po jego śmierci - powiedziała agencji siostra zmarłego.
Władimir Putin ogłosił w Rosji częściową mobilizację, która rozpoczęła się w środę. Według zapowiedzi Kremla ma ona objąć rezerwistów, czyli osoby, które już odbyły służbę wojskową, ale przed wysłaniem na front mają przejść dodatkowe szkolenie. Minister obrony Rosji Siergiej Szojgu poinformował, że mobilizacja obejmie 300 tysięcy osób. W związku z tą decyzją w rosyjskich miastach odbyły się akcje protestacyjne.
Niezależnie od prawdziwej liczby powołanych procesowi towarzyszy chaos. Jak ocenił amerykański Instytut Badań nad Wojną, w Rosji obserwowane są problemy i błędy podczas trwającej mobilizacji. Niejednolite warunki mobilizacji w różnych regionach mogą zaostrzać napięcia społeczne. Coraz częściej pojawiają sygnały, że mobilizowani są nie tylko rezerwiści.
Powołanie dla mężczyzny, który nie żyje
Reuters opisuje historię z Buriacji, autonomicznej republiki wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej, znajdującej się we wschodniej Syberii, zamieszkałej głównie przez grupę etniczną Buriatów.
Dzień po ogłoszeniu przez Putina mobilizacji do domu Aleksandra Bezdrożnego przybyli urzędnicy z dokumentami nakazującymi mu stawienie się do służby. Tyle że wezwanie dotyczyło zmarłego człowieka.
Bezdrożny, który cierpiał na przewlekłe zapalenie płuc, zmarł w wieku 40 lat podłączony do respiratora, w grudniu 2020 roku w szczytowym momencie pandemii COVID-19 - przekazała Reuterowi jego siostra, Natalia Siemionowa.
- Boli mnie, że państwo przypomniało sobie o nim dopiero po jego śmierci - powiedziała Reuterowi Siemionowa, zawodowa muzyk i aktywistka z Ułan-Ude, stolicy Buriacji, opowiadając o powołaniu dla jej brata. - Był inwalidą i nigdy nie służył w wojsku - dodała.
Oddalenie gniewu o prawie sześć tysięcy kilometrów
Reuters pisze, że w Buriacji, głównie wiejskim regionie rozciągającym się wokół południowego brzegu Jeziora Bajkał, mobilizacja doprowadziła do powołania niektórych mężczyzn bez względu na ich wiek, historię wojskową lub stan ich zdrowia. Wynika tak z rozmów z lokalnymi mieszkańcami, działaczami na rzecz ich praw, a nawet z oświadczeń lokalnych urzędników.
Miejscowi działacze na rzecz praw obywatelskich podejrzewają, że ciężar mobilizacji - i samej wojny - spadnie właśnie na biedne regiony, zamieszkiwane głównie przez mniejszości etniczne, aby uniknąć wywołania powszechnego gniewu w stolicy, Moskwie, oddalonej o prawie sześć tysięcy kilometrów.
Źródło: Reuters