W trakcie zeszłorocznej wojny z Gruzją o Osetię Południową nieskuteczny okazał się europejski system bezpieczeństwa - ocenił rzecznik rosyjskiego MSZ Andriej Niestierienko. W piątek minie dokładnie rok od wybuchu rosyjsko-gruzińskiej wojny.
- Barbarzyńska agresja Gruzji wobec byłej części jej państwa naocznie ujawniła głębokie rysy w istniejącym systemie bezpieczeństwa europejskiego - powiedział Niestierienko podczas konferencji prasowej w Moskwie.
Jego zdaniem, społeczność międzynarodowa powinna uznać "nowe zmiany geopolityczne, które zaszły na Zakaukaziu po sierpniowych wydarzeniach".
Broń nie dla Gruzji
Rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych powtórzył również wielokrotnie powtarzany apel o niedostarczanie Gruzji broni. Apel ten wystosowany był do "wszystkich krajów". Nestierienko nie wymienił przy tym żadnego konkretnego państwa.
Jego zdaniem w ostatnich latach wielokrotnie miały miejsce "masowe dostawy broni z zagranicy", które "wywołały w gruzińskim kierownictwie iluzję bezkarności i tego, że wszystko wolno".
Obserwatorzy? Rosja umywa ręce
Rzecznik MSZ podkreślił, że Rosja nie jest odpowiedzialna za wycofanie się z Gruzji obserwatorów ONZ i OBWE. - Jakkolwiek ktoś próbowałby to przedstawić - powiedział. I wytłumaczył, jak to się stało, że w Gruzji pozostali jedynie obserwatorzy Unii Europejskiej.
- Próby działania tak, jakby nic się nie stało, ignorowania w pełni samodzielnego istnienia niepodległej Osetii Płd. i Abchazji doprowadziły w rezultacie do zakończenia w tych krajach i w Gruzji obecności międzynarodowej - oznajmił Niestierienko.