Reformy po krwawej rozprawie z opozycją


Po kilku tygodniach krwawego tłumienia protestów, syryjskie władze zapowiedziały ogłoszenie "szerokiego programu reform". Opozycja twierdzi, że siły bezpieczeństwa i wojsko zabiły już 560 demonstrantów. Pomimo tego protesty nadal trwają.

Jak poinformował syryjską agencję Sana szef rządu, Adel Safar, chodzi o reformy polityczne i gospodarcze, a także o zreformowanie aparatu bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości. Program reform ma przygotować specjalna komisja ekspertów.

W pierwszym tygodniu protestów reżim prezydenta Baszara el-Asada zniósł stan wyjątkowy, obowiązujący w kraju od 48 lat. To było jak do tej pory jedyne ustępstwo władz.

Więcej kija niż marchewki

Reżim nie ustępuje w istotnych sprawach, za to brutalnie tłumi wszelkie przejawy protestu. Tylko w ostatnich dwóch dniach, według obrońców praw człowieka, zabiły co najmniej 70 demonstrantów.

Pomimo tego, w sobotę wieczorem tysiące Syryjczyków protestowały w mieście Banias. Demonstranci na znak poparcia dla innego syryjskiego ośrodka antyrządowego oporu, Dary, maszerują ulicami miasta ze świecami w dłoniach i wznoszą antyprezydenckie hasła.

W Darze antyreżimowe zamieszki trwają już od sześciu tygodni. Syryjskie siły zaatakowały w sobotę historyczną dzielnicę i przypuściły szturm na meczet al-Omari, gdzie zbierali się prodemokratyczni demonstranci. Zginęło co najmniej sześć osób. W oblężonym od niemal tygodnia mieście brakuje wody, żywności i lekarstw. Służby sanitarne mają nie nadążać z usuwaniem zwłok z ulic.

W Damaszku, gdzie w sobotę również wybuchły protesty uliczne, które trwają od tygodni w dziesiątkach miast, ogarniając po raz pierwszy stolicę, aresztowano dziesiątki kobiet. Mimo wielogodzinnej ulewy uczestniczyły one w demonstracji pod gmachem parlamentu. Jej uczestniczki domagały się od prezydenta Baszara el-Asada zaprzestania krwawych represji.

Źródło: PAP