Czterdziestu jordańskich policjantów zostało rannych od ran kłutych, w tym sześciu ciężko, podczas rozpędzania demonstracji islamskich fundamentalistów, którzy starli się w mieście Zarqa w północnej Jordanii ze zwolennikami monarchii.
Do starć doszło, gdy grupa radykałów spod znaku salafizmu zebrała się przed miejscowym meczetem, słuchając swych przywódców potępiających kontakty Jordanii z USA i wzywających do wprowadzenia w kraju prawa szariatu.
W piątek w całej Jordanii doszło do kolejnych demonstracji antyrządowych. W Ammanie w demonstracji uczestniczyło ponad dwa tysiące osób. Ludzie zebrali się po modłach pod budynkiem władz miasta. Nieśli wielką jordańską flagę i skandowali: "składamy Jordanii ofiarę z naszej krwi i naszej duszy. Zreformujcie teraz system".
Radykałowie nie chcą się dołączyć
Salafizm to skrajnie konserwatywny odłam islamu, mający powiązania z Al-Kaidą. Jest on zakazany w Jordanii, lecz w ostatnich latach urósł w siłę i jego zwolennicy organizują oddzielnie demonstracje w całym kraju, nie przyłączając się do trwających od ponad trzech miesięcy protestów lewicowej opozycji i bardziej umiarkowanych islamistów żądających głębokich reform w kraju, lecz nie obalenia władz.
Na początku lutego król Jordanii Abdullah II w obliczu protestów przyjął rezygnację premiera Samira ar-Rifaia i zwrócił się do swojego byłego doradcy wojskowego Marufa Bachita o utworzenie nowego rządu oraz o "podjęcie szybkich i jasnych działań w celu przeprowadzenia prawdziwych reform politycznych".
Źródło: PAP