Putin ma klucz do programu kosmicznego USA. Pentagon próbuje się ratować

Pierwszy test RD-180 w USA. Rok 1998. Próbę przeprowadzono na stanowisku, gdzie w latach 60. testowano silniki do "księżycowych" rakiet Saturn VNASA

Gwałtowny wzrost napięć na linii Waszyngton-Moskwa wywołuje poważny niepokój w instytucjach odpowiedzialnych za amerykański program kosmiczny. Rosjanie trzymają w garści dwa atuty, którymi mogliby poważnie utrudnić życie Amerykanom. To z Rosji dostarczane są silniki do ważnych rakiet Atlas V oraz to rosyjskie rakiety wożą kosmonautów NASA na orbitę. Pentagon próbuje w trybie przyśpieszonym znaleźć rozwiązanie.

Kryzys na Ukrainie przyniósł gwałtowne ochłodzenie relacji USA i Rosji. Barack Obama należy do najostrzejszych krytyków postępowania Władimira Putina. Z Białego Domu padają groźby nałożenia sankcji, na co Rosjanie odpowiadają, że oni też mogą nałożyć swoje sankcje, które mogą być dotkliwe dla USA.

Wbrew pozorom, Moskwa ma trochę racji. Kreml ma teoretyczną możliwość zadania Amerykanom bolesnego ciosu i sparaliżowania części ich programu kosmicznego.

Transfer poradzieckiej technologii

Pierwszym poważnym atutem Rosjan są silniki rakietowe RD-180. Jest to konstrukcja wywodząca się jeszcze z czasów ZSRR. Ich wczesna wersja oznaczona RD-170 stanowiła część napędu rakiety Energia, która miała wynosić na orbitę radzieckie promy kosmiczne Buran. Wraz z upadkiem ZSRR program skasowano, jednak silniki były na tyle udane, że zainteresowały Amerykanów, którzy po zakończeniu zimnej wojny ruszyli do Rosji poszukiwać ciekawych okazji biznesowych.

Silnik RD-180 ma dwie dysze, widoczne tu na dnie pierwszego stopnia rakiety Atlas VNASA

Prawa do używania rozwojowej wersji RD-170, oznaczonej RD-180 zakupiła firma General Dynamics. Obecnie są one już własnością Lockheed Martina, który wykorzystuje rosyjskie silniki w swojej największej i flagowej rakiecie Atlas V. RD-180 są produkowane w Rosji przez firmę NPO Energomash zgodnie z amerykańskimi wymogami, po czym już w USA są montowane na rakiecie. Silniki sprawują się bardzo dobrze. Atlas V od pierwszego lotu w 2002 roku tylko raz częściowo zawiódł. We wszystkich 43 startach RD-180 nie sprawiły problemu.

Atlas V powstał głównie na zapotrzebowanie lotnictwa wojskowego USA. Wynosi na orbitę między innymi satelity szpiegowskie i różne inne wojskowe ładunki, w tym małe wahadłowce X-37B. W obliczu napięć w relacjach z Rosją Pentagon rozpoczął intensywnie starania, aby pozyskać licencję na produkcję RD-180 w USA. - Współpraca z Rosjanami jest bardzo ważna. Jednak zawsze mamy istotne obawy, kiedy musimy nabywać tak ważne elementy u dostawców zagranicznych - powiedział we wtorek podsekretarz obrony ds. lotnictwa Eric Fanning. - Mamy dość silników, aby wykonywać starty aż do 2016 roku. jednak bardzo uważnie przyglądamy się relacjom z Rosją, które mogą zaszkodzić dostawom - dodał.

Rosjanie nie sugerowali podjęcia żadnych kroków w sprawie silników. Pomimo tego, obawy Amerykanów pozostają. Wykorzystuje je Elon Musk, właściciel firmy SpaceX, która stara się zainteresować wojsko swoimi rakietami Falcon. Kryzys w relacjach z Rosją jest dla niego wymarzoną okazją do ataku na konkurencję. - Rakiety Atlas V nie są w stanie zapewnić nam dostępu do orbity, ponieważ polegają na pozwoleniu Putina, aby móc latać - stwierdził podczas przesłuchania w komisji Senatu.

Co ciekawe, Rosjanie dostarczają też silniki do innej amerykańskiej rakiety. Chodzi o Antares prywatnej firmy Orbital Sciences, która konkuruje z SpaceX. Zaprojektowane jeszcze na potrzeby radzieckiego lotu na Księżyc silniki NK-33 (oryginalne, mające po 40 lat) obecnie przeżywają drugą młodość. Amerykanie je modernizują i pod nazwą Aerojet AJ26-58 wykorzystują w rakietach Antares.

Amerykańscy kosmonauci na łasce Rosji

Rosjanie trzymają też w garści najbardziej prestiżową sferę lotów kosmicznych, czyli loty załogowe. Bez ich rakiet Sojuz startujących z Bajkonuru nikt nie dotrze na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Po wycofaniu ze służby amerykańskich wahadłowców to jedyny dostępny sposób. W USA wielu polityków i naukowców od dawna postuluje przyspieszenie prac nad własnymi rakietami załogowymi, jednak nie zanosi się na to, aby jakaś była dostępna przed końcem tej dekady.

Tak samo jak w przypadku RD-180 Rosjanie nie sugerowali w jakikolwiek sposób, aby obecne napięcia polityczne miały zaszkodzić współpracy naukowej. NASA zapewniło, że w tej dziedzinie Amerykanie pozostają z Rosjanami dobrymi partnerami. Ewentualne zerwanie współpracy wydaje się nieprawdopodobne, bowiem zrujnowałoby zaplanowany na wiele lat schemat wykorzystywania ISS, która kosztowała szereg państw ponad sto miliardów dolarów. Miałoby to katastrofalny wpływ na działalność naukową na stacji.

O ile pozbawienie Amerykanów dostępu do RD-180 można uznać za dopuszczalny scenariusz, bowiem te silniki służą głównie wojsku, to zerwanie współpracy z NASA wydaje się czystą teorią. Przyniosłoby to nie tylko poważne straty samym Rosjanom, jak i całej ludzkości. Jednak pozostaje faktem, że Putin ma taką możliwość i jego ewentualną "bronią" w starciu z Zachodem nie jest wyłącznie gaz.

Autor: mk/ja / Źródło: tvn24.pl, Defense Tech

Źródło zdjęcia głównego: NASA

Tagi:
Raporty: