Rosja i Ukraina spierają się, kto formalnie kontroluje przestrzeń powietrzną nad Krymem. W sprawę została zaangażowania Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego (ICAO). Najpierw Rosjanie oznajmili, że to im organizacja przyznała rację. Teraz Ukraińcy mówią to samo.
Walka o przestrzeń powietrzną nad półwyspem wynika ze starań Kijowa, który nie chce dopuścić, aby organizacje międzynarodowe formalnie uznały zagarnięcie półwyspu przez Rosjan.
Symboliczne powietrze
Spór nawraca co pewien czas. Na początku czerwca rosyjskie media oznajmiły, powołując się na wiceministra transportu Walerego Okułowa, że ICAO uznało Rosję za odpowiedzialną w zakresie zapewniania kontroli przestrzeni powietrznej nad Krymem i przyległymi wodami terytorialnymi. Przedstawiciele organizacji mieli to przekazać Rosjaninowi w rozmowie.
Władze w Kijowie wówczas zdecydowanie zaprzeczały. Teraz wzmocniły swoje stanowisko. Minister infrastruktury Maksym Burbak oznajmił, że otrzymał od ICAO list, w którym organizacja "ponownie potwierdza", iż Krym to terytorium Ukrainy. W związku z tym - stwierdził - to wyłącznie służby ukraińskie mają prawo do kontroli tamtejszej przestrzeni powietrznej.
Spór jest jednak w znacznej mierze teoretyczny i wizerunkowy. Rosja faktycznie kontroluje Krym i przestrzeń powietrzną nad nim. Rosjanie przerzucili na półwysep między innymi myśliwce Su-27 i uzbrojenie przeciwlotnicze. Ukraińcy mogą jedynie podtrzymywać na arenie międzynarodowej brak uznania dla aneksji Krymu.
Dotychczas fakt przyłączenia półwyspu do Rosji uznało tylko kilka mniej znaczących państw. W większości to te same państwa, które od lat nieugięcie wspierają Kreml w jego kontrowersyjnych posunięciach na arenie międzynarodowej. To między innymi Wenezuela, Syria, Kuba, Nikaragua i Afganistan oraz rosyjskie protektoraty Abchazja i Osetia Południowa.
Autor: mk//rzw / Źródło: Voice of Russia, Interfax-Ukraina
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | Igor Bubin