Śmigłowiec rozbił się na Florydzie. "Piloci byli przytomni, próbowali rozmawiać"


Wypadek prywatnego śmigłowca na Florydzie. Maszyna z niewiadomych przyczyn runęła na zalesiony teren koło lotniska, dwie osoby, w tym pilot-instruktor, zostały poważnie ranne.

Maszyna wystartowała z niewielkiego lotniska na Florydzie. Niedługo później runęła na ziemię w pobliżu miasta Eustis. Jak podała policja, pilot z niewiadomych przyczyn stracił kontrolę nad śmigłowcem i rozbił maszynę w zalesionym terenie.

Poważnie ranne, ale przytomne

Po przyjeździe karetki pogotowia obie osoby, które znajdowały się na pokładzie maszyny, były przytomne.

- Próbowali ze sobą rozmawiać, ale powiedziałem im, by spokojnie czekali na pomoc, bo mogą sobie dodatkowo zaszkodzić - powiedział jeden ze świadków wypadku.

- Pasażerowie śmigłowca odnieśli poważne obrażenia - podkreśliła rzeczniczka okręgu Lake na Florydzie, Kelly Lafollette. Po zabraniu rannych do szpitala poinformowano, że ich stan jest stabilny.

Wypadek na oczach przyjaciół

Cały przebieg zdarzenia z ziemi obserwowali przyjaciele pilota.

- Znam go od 25-30 lat, spędził w powietrzu tysiące godzin - podkreślił Jerry Byrd, jeden ze świadków wypadku.

Autor: mm / Źródło: CNN, Orlando Sentinel