Co najmniej jedna osoba zginęła w piątek w starciach w Kairze, a ponad sto zostało rannych - podało egipskie ministerstwo zdrowia. Według Reutera i AP zginęły dwie osoby. Do starć między manifestującymi a wojskiem doszło pod siedzibą rządu.
Demonstracje przeciwko władzy wojskowych trwają tam od trzech tygodni.
"Precz z wojskiem"
W piątek na demonstrantów zgromadzonych przed siedzibą gabinetu i parlamentem leciały z dachu kawałki betonu i szkła rzucane przez wojsko, co pokazała telewizja egipska oraz nagrania wideo i zdjęcia na portalach społecznościowych. Na ulicy wojsko okładało długimi pałkami kobiety.
Protestujący rzucali koktajlami Mołotowa i kamieniami w funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, a także podpalili budynek parlamentu. Skandowali: "Precz z wojskiem".
Demonstranci chowali się za przewracanymi samochodami, wypychając wózki z kamieniami w stronę policji strzegącej szerokiej alei przed budynkiem parlamentu i siedzibą rządu.
Według świadków AP prowadzony był ostrzał z dachów.
"Ludzie nadal będą wychodzić na ulice"
Jak powiedział agencji AP jeden z działaczy Ziad el-Oleimi, "dopóki Egipcjanie są upokarzani i bici na ulicach, oznacza to, że rewolucja nie osiągnęła swoich celów. Ludzie nadal będą wychodzić na ulice".
Starcia zaczęły się w czwartek późnym wieczorem, kiedy do rozpędzenia pokojowego protestu przed budynkiem rządu skierowano wojsko. Żołnierze spalili namioty protestujących.
Wybuch zamieszek zbiegł się z przeliczaniem głosów w drugiej rundzie wyborów parlamentarnych. W środę i czwartek głosowanie przeprowadzono w jednej trzeciej egipskich prowincji. Wyniki z pierwszej rundy przyznały partiom islamskim miejsce przed bardziej liberalnymi partiami, utworzonymi w wyniku powstania przeciwko byłemu prezydentowi Hosniemu Mubarakowi.
Źródło: PAP