W związku z kryzysem wakacji nie będzie - krzyczą niektórzy zatroskani stanem państwa posłowie niemieckiego Bundestagu. Ale obserwatorzy nie mają wątpliwości, że za poświęceniem niemieckich polityków stoją zupełnie inne powody.
Jednym z pierwszych w chórze "przeciwników wakacji" jest chadecki poseł Laurent Maier, który swój apel do kolegów wygłosił nie gdzie indziej jak w poczytnej bulwarówce "Bild".
Maire napisał, że przerwa wakacyjna byłaby "nie fair" wobec obywateli. Agencja dpa donosiła, że podobne głosy dochodzą i z innych frakcji. Chętnych do mozolnej pracy jest podobno więcej.
Troska, a może kampania wyborcza
Tyle że kryzys kryzysem - faktycznie posłom zostało do uchwalenia kilka ważnych antykryzysowych ustaw, - ale obserwatorzy podejrzewają, że powody, którymi kierują się Niemcy są dużo bardziej praktyczne.
27 września odbędą się bowiem wybory do nowego Bundestagu, a kampania wyborcza rządzi się przecież swoimi prawami. Zapracowany poseł rezygnujący z wolnego na pewno wygląda korzystniej w świetle kamer.
Szczególnie Maier musi się starać, bo jak zauważa korespondent Radia ZET Wojciech Hernes, startuje on z dalekiego miejsca na liście CDU i musi się bardzo starać o reelekcję.
Burza w szklance wody
Kubeł na gorące głowy niektórych posłów wylewa szef liberalnej FDP Jorg van Essen, który całą dyskusję nazwał burzą w szklance wody, bo i tak parlamentarzyści zbiorą się w trakcie wakacji kilka razy.
Jak dodał szef administracyjny frakcji CDU/CSU Norbert Roettgen, kluby parlamentarne nastawią się na pozaplanowe obrady w komisjach. Nie wykluczył jednak również specjalnych posiedzeń plenarnych.
Na pewno przed wyborami posłowie zbiorą się w komplecie przynajmniej raz - 8 września.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24